Dzieciaki to wspaniałe istoty, ale czasami mam ich dość. Moja żona chyba czasami bardziej
Dzieciaki są wspaniałe. Mam dwie piękne córki, które dodają do naszego życia wiele radości i wypełniają swoją obecnością, hałasem i krzykiem całe mieszkanie. Cieszę się, że zdecydowałem się na dzieci i na założenie rodziny. Nie wyobrażam sobie innego życia. I chociaż z żoną różnie nam się układają relacje, czasami kłócimy się o zwykłe sprawy, te najbardziej przyziemne, a co kwartał rozwodzimy, to naprawdę potrafimy się dogadać i wychowywać nasze dziewczynki razem. Zawodowo mogę się jeszcze rozwinąć i rozpostrzeć skrzydła, ale na płaszczyźnie rodzicielskiej mogę powiedzieć, że czuję się spełniony.
Uwielbiam moje dzieci i harmider, który wokół siebie robią. Ten słodki hałas, który często przeradza się w szaleńczy krzyk i pisk jest dla mnie czymś, bez czego trudno jest żyć na co dzień. Gdy zostaję sam w domu, przy komputerze i pracuję w ciszy, czegoś mi zawsze brakuje. Tego tupotu małych nóżek, które co chwile przemieszczają się to tu to tam. Ciągłego przychodzenia Alicji i pokazywania zabawki, którą akurat odkryła w odmętach kufra z innymi. Wspaniale czuję się, gdy Aleksandra przychodzi i mówi do mnie: „Tatusiu…” i rozpoczyna swoją historię. Nie zawsze to coś poważnego, czasami po prostu chce sobie naskarżyć na siostrę ot tak.
Naprawdę super jest, gdy dzieci są w domu i wypełniają go po brzegi swoją radością i zabawą, ale czasami naprawdę spędziłbym czas tylko z moją żoną. Bez dzieci. Tylko we dwoje, ale nie wiem czy byłbym w stanie teraz przyzwyczaić się do ciszy i spokoju. Nie wiem również, czy nie tęskniłbym za nimi w przeciągu kilku godzin. Z innej znowu mańki myślę sobie, że mógłbym przespać całą noc lub zająć się żoną. Nie mówiłaby mi wtedy, że się obawia, bo dzieci śpią obok. Może mielibyśmy większe szanse na rozegranie partyjki w Scrabble albo Pędzące Żółwie bez mówieniu o zmęczeniu materiału codziennie.
Wyjechać byle najdalej
Mieliście kiedyś myśl, która podsuwa Wam chęć ucieczki od dzieci? bo ja tak. Moja żona też czasami o tym myśli. Zastanawiamy się czasami jak to byłoby wyjść do kina, restauracji czy na imprezę jak kiedyś i nie przejmować się, że w domu zostają dzieci z babcią albo nianią. Zastanawialiśmy się również jakby to było uciec na wakacje, zostawiając dzieci pod opieką najbliższych. Zastanawialiśmy się, ponieważ jeszcze nie mieliśmy okazji tak po prostu wyjechać daleko i zostawić dwójkę dzieci z kimkolwiek na dłużej, niż kilka godzin.
Cały czas w mojej głowie brzęczy ta myśl, że chociaż raz. Na jedne wakacje tak po prostu nie martwiąc się o dzieci, o to gdzie są i z kim. Ale zaraz myślałbym co jedzą i czy nie dostają słodyczy. Myślałbym o tym, czy nie piją słodkich napojów oraz innych, ciekawych produktów. Lody ok. Sorbety mimo zawartości cukru byłyby do zniesienia, ale te wszystkie mleczne i przesłodzone lody? No fucking way. Ok, popadam w paranoję. Przecież nie mogłoby być tak źle, no nie?
Prawdę powiedziawszy pojechałbym z żoną za granicę, gdzie telefonu nie włącza się za często, bo roaming. Jeździlibyśmy na wycieczki, zwiedzalibyśmy różne miejsca bez noszenia tobołów, masy żarcia, dodatkowych ciuchów wierzchnich i na przebranie, a w końcu nie musiałbym targać nosideł, chust do noszenia, bidonów, a na koniec samych dzieci, na swoich plecach. Tylko gdzie wyzwanie? Przecież lubimy wyzwania jako rodzice.
Dlaczego bez dzieci jest fajnie i lżej?
Pamiętam gdy wyjeżdżaliśmy z żoną zanim jeszcze powstały nasze klony. Mieliśmy wielkie plany i chęć zwiedzania całego świata. Ja pokochałem góry, w które nieczęsto miałem okazję jeździć. Wolałem jednak kąpiele w morzu i opalanie na plaży, ale niekoniecznie leżeniem plackiem na ręczniku. Bardziej bawiły mnie biegi, spacery lub po prostu piłka plażowa. Dzięki mojej żonie umiłowałem góry i często w nich bywaliśmy.
Wyjeżdżaliśmy również za granicę, ale to nie był ten sam wyjazd co ostatnio do Grecji – Pierwsze, greckie wakacje Kowalskich, ale takie najłatwiejsze z możliwych, czyli zaklepanie noclegu z portalu couchsurfing, zakupienie biletów w Ryanair, wzięcie ze sobą plecaka na plecy i wycieczka na weekend. Bezproblemowo, szybko i co najważniejsze swobodnie, bez żadnych obciążeń, płaczu, marudzenia, kupek, pampersów i dodatkowej liczby kieszeni. Nie musiałem się przejmować jak któregoś razu, gdy trafiając na łowisko, gdzie podają tylko i wyłącznie dania z pstrąga, chciałem zjeść z żoną rybę.
Po krótkiej retrospekcji możliwości i prawdopodobnych wydarzeń, pomysł skorygowała nam myśl o Aleksandrze, która nie zje takiej ryby, bo nie dają filetów i mogłaby mieć przygodę z ośćmi. Więc pojechaliśmy w miasto. I tyle ze świeżego pstrąga górskiego, bo głód dziecka jest ważniejszy, od głodu rodziców. Bo dorośli dadzą radę, a dziecko będzie przecież już na skraju wyczerpania fizycznego i nerwowego jak wiecie zapewne z autopsji.
Będąc samemu na wakacjach i krótkich wypadach mieliśmy tylko siebie i za samym siebie odpowiadaliśmy. Nie przejmowaliśmy się, że trzeba kogoś nakarmić, przebrać czy po prostu sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Głód potrafiliśmy przezwyciężyć czymkolwiek. Z dziećmi to cała kontrabanda i przemycanie ze sobą wielu różnych rzeczy byle dziecko miało dobrze. Nie twierdzę, że to niefajne, bo jest przy dzieciach wiele śmiechu i sytuacji, które powalały mnie na kolana, ale z żoną sam na sam, to jednak z żoną sam na sam.
Dlaczego z dziećmi jest fajnie i lżej?
No nie jest, ale są pewne udogodnienia. Z dziećmi nigdy nie jest lżej. Byliśmy samolotem w Grecji, to wiemy o co chodzi. Byliśmy w górach i nad morzem. Nad jeziorami też byliśmy. Tylko nas w lasach na grzybach nie było, bo w obawie kleszczowej przygody odpuściliśmy póki dziewczynki są jeszcze małe. Gdy są wakacje z dziećmi, to jest mega wyprawa. Dobrze wiecie, że najlepiej wyjeżdżając z dzieciakami, jest wynająć Vana albo dodatkową przyczepę. I to nie tyle na ciuchy i najpotrzebniejsze rzeczy, ale na zabawki te używane na codziennie, ale również te okazjonalne, czyli plażowe łopatki, foremki, wiadereczka, dmuchane piłki, baseniki i inne duperele.
Mając dwójkę dzieci tak naprawdę nie myślę o sobie i o tym, żeby zabrać jakieś fajne ciuchy. Jadę na tydzień, biorę dwie pary krótkich spodenek, kilka koszulek i majtasy. Przecież gdy jest ciepło nie ma sensu brać więcej. Za to dzieci mają całą szafę i pełną gamę ubrań do wyboru i koloru, a jeszcze trzeba policzyć razy dwa, bo się ubrudzą a to się posikają albo co innego zrobią. Naprawdę patrząc na inne pary z jednym dzieckiem zastanawiałem się czy też tak dobrze wyglądałem, gdy była na świecie wyłącznie Aleksandra.
Ok, ale jakie są udogodnienia z posiadania dzieci? Pierwsze, jakie mi przychodzi na myśl, to brak kolejek przy odprawie za granicą dla dzieci do 12 miesięcy. W Polsce się jeszcze tego nie praktykuje, ale mam nadzieję, że wkrótce również u nas zawita ten zwyczaj. My już się nie załapiemy, ale inni rodzice z tak małymi dziećmi będą mieli lżej. Wiadomo, że za małe dzieci nie płaci się w wielu miejscach biletów, szczególnie w komunikacji miejskiej, jak również podczas płatnych wycieczek. Zresztą za nocleg również nie pobiera się opłaty i byliśmy liczeni dość zabawnie w wielu miejscach jako rodzina trzyosobowa.
Lżej jest również o tyle, że jesteś z dziećmi na wakacjach i wiesz co jedzą, robią i z kim. Masz pełną wiedzę na temat swojego dziecka, a do tego spędzasz z nim całe dnie. Zwykle nie mamy czasu, bo praca, obowiązki oraz inne sprawy. Na wakacjach to wszystko nie istnieje i możesz w pełni poświęcić się swojemu dziecku, a to chyba najważniejsze prawda?
Projekty, które czekają na akceptację i przyklepanie
Będąc samemu jesteś w stanie zrobić wszystko, jechać gdzie chcesz i cieszyć się chwilami spędzonymi z ukochanymi lub przyjaciółmi. Możesz spokojnie wyjść z domu sam, nie zważając tak naprawdę na nic. Dzieci niwelują wszystkie plany osobistego rozrywania się w wielu miejscach. Nie powiesz sobie po prostu, że wychodzisz. Za Twoim samotnym wyjściem gdziekolwiek stoi cała armia warunków do spełnienia, których w większości przypadków nie zdążysz wykonać. I tak dla przykładu mój projekt wyjazdu z kolegą na ryby, na dłużej niż kilka godzin czeka na zatwierdzenie już drugi rok. Nie tylko z mojej strony, ale również z jego. Więc mamy błędne koło, bo żaden z nas nie jest w stanie przełamać tego długotrwałego impasu, ale zawsze należy żyć nadzieją, że w końcu ten dzień nadejdzie. Taaa, chyba jak już wychowamy z żoną te nasze klony na jakichś tam obywateli. Czyli za jakieś 15 lat.
Piłeczka? Owszem, ale wieczorem i tylko w taki dzień, żeby nie było lekarza, jakieś wizyty albo chęci kupienia dzieciom nowych butków. Aha i dochodzi jeszcze pomoc przy kąpaniu dzieci i dobry humor żony. Wtedy o godzinie 20 zero zero otrzymuję glejt, w którym zostaję upoważniony do wyjścia z domu bez obciążeń psychicznych.Gorzej, gdy przyjechałbym z powrotem za późno. Wtedy mógłbym mieć cofniętą zieloną kartę, bez możliwości odwołania się do wyższej instancji, bo w domu od żony wyższej nie ma.
Gdy jestem sam, czegoś mi jednak brakuje
Na koniec wtrącę tylko moją dygresję na temat dzieciaków i ich wpływu na rodziców. Dzieci zmieniają wszystko w naszym życiu. Budują tak silne uzależnienie, że ciężko pozbyć się wrażenia, że gdy tylko zniknęłyby na dłużej czulibyśmy ucisk w klatce piersiowej, bo tęsknota mogłaby nam wyrwać serce. W każdym momencie mojego teraźniejszego życia nie potrafiłbym już funkcjonować bez ich obecności. Nawet gdy zostaję w domu sam po tym, jak odprowadzę Aleksandrę do żłobka, a żona idzie na spacer z Alicją do parku z wózkiem i mam pracować czuję, że czegoś mi brak. Wyobrażam sobie jak Alicja tupie gołymi stopami o parkiet, chciałbym usłyszeć donośne: „Tatusiu, a Alicja mi znowu zabrała klocka” albo wesoły śmiech obu córek bawiących się ze sobą beztrosko na dywanie.
Wiem, że straciłbym koncentrację i nie umiałbym się skupić na pracy, a projekty moich klientów czekałyby nie wiadomo ile, ale brakuje mi nawet w tej kruchej samotności ich energii życiowej, tej która tak bardzo napędza mnie do życia i wypełnia całe moje serce po brzegi…