Jestem ojcem i czasami matką. Gdy nie ma mamy pod ręką i muszę zajmować się dziećmi zupełnie sam. Wtedy przychodzą mi do głowy różne pomysły. Jedne mniej, inne bardziej kreatywne. Jedne są złe, a inne całkiem fajne i dobre. To moje takie patenty na moje dzieci, które stosuję bo wiem, że działają, ale czy każdy piszący bloga, musi dawać rady, wymyślać 5 sposobów i 10 sprawdzonych metod na moje dziecko? No kurła! Co blog, to oklepane tytuły, które tylko wkurzają i wcale nie zachęcają mnie do czytania!

 

Nie napiszę Ci 5 porad na i 10 sposobów aby… Wal się i rusz mózgiem!

Wiem, że każdy bloger chciałby być sławny. Wiem również, że parenting, czyli tak zwane rodzicielstwo i inne dziedziny życia sprzedają się w internecie, jak świeże bułeczki. Szczególnie wtedy, gdy naprawdę potrafisz pisać z sensem. Nie to co ja. Wulgarny bełkot, którego nikt nie czyta i omija szerokim łukiem. Jednak piszę. Nie dlatego, że chcę coś osiągnąć, być sławny czy żeby mnie w restauracjach w dupę całowali bo jestem sławnym blogerem. Nie chcę, żeby mi stawiano darmowe jadło w zamian za recenzję czy relację jak żrę kotleta bo chciałbym go zjeść w spokoju, nie pokazując mojej mordy obok utłuczonej świnki w panierce. No sorry, ale nie! Nie interesuje mnie również jakieś pitolenie o szopenie, żeby tylko nabić sobie fanów i powiedzieć Wam, jak macie wychowywać swoje dzieci, jakie metody stosować i wprowadzać 10 sposobów na to czy na tamto. Ruszcie mózgiem. To przecież nie boli. Chociaż podobno ktoś znał jednego człowieka, który znał innego, który znał takiego, którego rozbolała głowa od tego, że myślał za długo czy wziąć ibuprofen czy paracetamol.

Rodzice! To Wy znacie swoje dzieci najlepiej i to właśnie Wy jesteście opiekunami, którzy muszą poznać swoje dzieci, aby wiedzieć, jak im pomóc, dlaczego płaczą i jakie mają smutki. Wiecie kiedy budzą się w nocy, co je cieszy, smuci, a co wnerwia do bólu gardła. Tego nie wyczytacie w internecie. Boli Was dupa, gdy ktoś Wam coś powie kiepskiego w internecie, ale gdy tylko macie problem z dzieckiem, wypisujecie pytania na grupach, na stronach i na forach, żeby ktoś obcy doradził, jak macie sobie poradzić ze swoim dzieckiem? Czy wychowywać dzieci też będziecie przez internet? A może podłączycie do dziecka smartfon albo tablet, żeby ludzie z grup na Facebooku mogli monitorować cały dzień zachowanie Twojego dziecka i wyciągnąć super porady i diagnozy online 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Dziecko ma gorączkę, wysypkę, odcięty palec? Idź do lekarza albo zasuwaj do szpitala. Tam dziecko zbadają i przyszyją mu ten palec.

Blog parentingowy taty

Internetowi lekarze i szamani i rodzice pały!

Tendencja do diagnozowania swoich dolegliwości dopadła i mnie. Złapałem się na tym, że podczas pewnych objawów bolesnych usiadłem, jak ten kretyn przed wujkiem Google i zacząłem szukać w internecie wyjaśnienia swoich dolegliwości. Zachowałem się, jak pała, zamiast iść do lekarza. Już tego nigdy nie zrobię bo wiem, że właśnie w tym celu wymyślono zawód lekarza, aby specjalista, który studiował medycynę i zna się na rzeczy, mógł mi powiedzieć co mi jest, a jeżeli nie jest pewny, może zlecić mi badania albo wysłać mnie do jeszcze lepszego speca, który zna się na wąskiej dziedzinie medycyny i będzie w stanie pomóc mi, jeżeli rzeczywiście schorzenie jest na tyle niebezpieczne dla mojego zdrowia lub życia.

Zauważyłem niestety, że bardzo niebezpiecznie zachowuje się wielu rodziców. Już nie mam zamiaru puszczać piany czy rzucać się niepotrzebnie, ale tematy na Facebooku i forach są tak przesycone zdjęciami różnych partii ciała dzieci i ich dolegliwościami, że strach mnie bierze, gdy to widzę. Matki i ojcowie zamiast dziecko zapisać do specjalisty albo po prostu iść z nim do lekarza, wypisują pytania w internetach. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ludzie szukali informacji, ale wrzucanie zdjęć różnych części ciała dzieci z dolegliwościami, to już dla mnie mega przesada i dziwię się, że w ogóle ludzie są na tyle „odważni”, żeby to robić. I tutaj nie chodzi wyłącznie o poradę i wrzucenie zdjęć swojego dziecka.

Zauważyłem, że wielu rodziców bawi się w diagnozowanie i polecanie preparatów albo różnego rodzaju leków. Już kij z tym, że rodzice potrafią wrzucić niezbyt przyjemną fotkę swojego dziecka, ale również pragną szybkiego rozwiązania problemu nawet wtedy, gdy nie mają pod ręką lekarza i nie chce im się czekać do rana, by iść z dzieckiem do przychodni i poradni zdrowia dziecięcego. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że ktoś komuś coś pokaże, ale o to, że ktoś komuś poradzi to czy tamto i okaże się, że wcale nie pomógł, a raczej zaszkodził. I co wtedy rodzic zrobi? Do kogo będzie miał pretensje? Do internetowego pseudo lekarza i szamana, który źle doradził, czy do siebie, że był na tyle głupi, aby nie poczekać na wizytę u prawdziwego lekarza?

Internet rządzi naszym światem. Słuchamy wszystkich dookoła, zamiast posłuchać siebie samego

Wiem co powiecie. Prostak i cham, a taki był z niego dobry ojciec i spokojny był. Prowadził bloga i fanpage tak wesoło, a tu taki wulgarny wpis. Wiem. Możecie przestać czytać moje wpisy, a jeśli trafiliście tutaj przypadkowo, po prostu wyjdziecie i nie otworzycie strony mojego bloga nigdy więcej. Przecież nikt nikogo nie zmusza do czytania. Możecie dalej wertować strony poradników parentingowych, które mówią, jak macie wychować dziecko i dlaczego zrobicie tak, a nie inaczej. No i co najważniejsze, dostaniecie na tacy gotowe sposoby, sprawdzone patenty i na pewno idealne kejsy z przykładami, jakie to skuteczne jest. Nie słucham nikogo i nie bawię się w internetowego guru, który powie Wam, dlaczego powinniście zrobić tak, a nie inaczej.

Są pewne części wspólne wychowania dzieci. Wielu rodziców zgodzi się ze mną, że dzieciaki czasami zachowują się bardzo podobnie i można sprowadzić pewne zachowania do wspólnego mianownika. Niestety tak prosto nie jest, jeżeli mówimy o łagodzeniu nerwów i kłótni u dziecka. Każdy maluch jest inny i tak naprawdę nie ma złotego środka. Dzieci potrzebują indywidualnego podejścia, a nie poradnikowego bełkotu. Wiem, że istnieje wiele publikacji, artykułów i tak dalej, ale czy rodzic pracujący i wychowujący swoje dziecko ma tak naprawdę czas na czytanie tego wszystkiego?

Nawet jeśli wydaje Ci się, że znalazłeś jakiś złoty środek i przeczytałeś tysiąc blogów, milion książek i dwadzieścia milionów internetów, Twoje dziecko z pewnością Cię zaskoczy i sprawi, że to wszystko czego się dowiedziałeś i przeczytałeś, nie będzie miało żadnego znaczenia. Wiem, że wydaje Ci się to wspaniałą prawdą i odpowiedzią na Twoje pytania i na całe zło, które Cię spotyka gdy już zostajesz tatą. Pamiętaj jednak, że nawet najlepszy blog i najbardziej zajebisty poradnik czy książka, nie dadzą Ci wszystkich odpowiedzi i będziesz musiał naprawdę dobrze poznać swoje dziecko, aby wiedzieć, w jaki sposób nawiązać z nim bliskie relacje i więź, która pozwoli Wam rozwiązywać każdy problem, jaki pojawi się na Waszej drodze. Pamiętaj o tym proszę!

Mówiłem, że nie dam Ci żadnej rady? Kłamałem! Dam Ci jedną, a nawet dwie!

Rusz mózgiem. Nie wertuj wujka Google. Nie wypytuj ludzi w internetach. Nie zamieszczaj, jak inni, kolejnego, wkurwiającego tematu na grupie facebookowej albo na forum nie szukając nawet lupki do wyszukiwań. Wiem, że Twój temat jest bardzo ważny i chcesz natychmiast dostać odpowiedź i złoty środek od innych, doświadczonych rodziców, którzy przez internet – telepatycznie powiedzą Ci co masz zrobić ze swoim dzieckiem bo przecież kto inny zna je lepiej, jak jacyś obcy ludzie, których nie widziałeś na oczy. Myśl zdroworozsądkowo i zdjęcia swojego dziecka oraz jego dolegliwości pokazuj w przychodni lekarzowi pierwszego kontaktu i specjaliście, jeżeli zostaniesz z dzieckiem przetransferowany do człowieka z odpowiednią wiedzą medyczną.

I wyłącz internety. Zostaw smartfona. Żyj z dzieckiem i obok niego, a będziesz wiedział z pewnością co robić. Twoja pociecha to nie jest bomba, której nie jesteś w stanie rozbroić. Twoje dziecko to naładowany emocjami i brakiem doświadczenia człowiek, który potrzebuje dużo cierpliwości, zrozumienia i wyrozumiałości. To nie dorosła osoba, która powinna coś lub nie. Twoje dziecko będzie zachowywać się tak, jak tego oczekujesz i zgodnie z zasadami, gdy dorośnie, a Ty jako rodzic spełnisz swoje zadanie i nauczysz swojego brzdąca odpowiednich zachowań i przygotujesz go do życia w społeczeństwie. Powiesz mu co wolno, a czego nie powinno robić. Jak się zachowywać w stosunku do innych ludzi i jak być tolerancyjnym i opanowanym. Małe dziecko tego nie wie i nie będzie wiedziało, dopóki rodzice go tego nie nauczą.

Bądź więc rodzicem. Dbaj o dziecko. Jasne, że zawsze będą jakieś zakręty. Nie ma idealnych rodziców. Tak samo, jak nie ma idealnych dzieci. Każdy zachowuje się zgodnie ze swoimi potrzebami i aktualnym humorem. Pamiętaj, że Ty miewasz czasami zły dzień, masz zły humor i boli Cię głowa. Dziecko również może mieć zły dzień i może mieć zły humor. Będzie zmęczone i marudne, a najmniejsza głupota będzie je denerwować. Wystarczy, że kubek będzie w innym kolorze, a buraczki dotkną na talerzu ziemniaków. Bułkę pokroisz tak, a nie inaczej i będziesz miał aferę. Jednak to od Ciebie zależy czy nakrzyczysz na dziecko i zrobisz jazdę, a Twoja pociecha będzie wystraszona i nie będzie wiedziała co się dzieje, czy po prostu zaciśniesz zęby, schowasz swoją dumę na bok i uśmiechniesz się w duchu mówiąc: „To tylko dziecko. Bądź spokojny i opanowany”. Dziecko zauważy Twój spokój i opanowanie. Gdy zobaczy, że Ty się nie denerwujesz i podchodzisz spokojnie do tematu i tego, co się wydarzy, nauczy się szybciej panować nad emocjami. Ty również…

ŻYCZĘ WAM UDANYCH DECYZJI I STOICKIEGO SPOKOJU KAŻDEGO DNIA.
Do zobaczenia w następnym wpisie 😉

 

 

Komentarze Disqus (0)

tataidziecko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj