Pobaw się z dziećmi słyszę od żony. Zajmij je czymś
A ja wolę obserwować jak się bawią. Nie mówię, że zawsze, ale przeważnie lubię patrzeć jak przebiega zabawa moich córek. Dlaczego? Bo lubię być obserwatorem ich zabaw. Zwykle zastanawiam się co wybiorą do zabawy, kiedy zacznie się wydzieranka z ręki do ręki jakiejś zabawki, bo akurat jedna weźmie, a drugiej się też spodoba. Najbardziej jednak dziwi mnie motyw, gdy na podłodze leży tysiąc zabawek, bo oczywiście wszystkie muszą być wywalone do zabawy, a nadal moje córki kontynuują poszukiwania kolejnych przedmiotów do zabawy. Szczególnie moja młodsza córka. Ona jest wiecznym poszukiwaczem zabawek. Kursuje z jednego końca mieszkania do drugiego i patrzy bacznie i uważnie czy aby mama lub tata nie zostawili czegoś ciekawego.
Wystarczy kawałek chusteczki, papierka, folijki, a najlepiej gdy rodzice zostawią kartonik po czymkolwiek i już zaczyna się najlepsza zabawa w zjadanie papieru. Fajnie gdy mama zostawi portfel w zasięgu ręki, krem do smarowania rąk albo błyszczyk. Wtedy to dopiero jest fajnie. Starsza córka ma nieco większe wymagania i chociaż wie już, że nie powinna ruszać telefonów ani innych urządzeń elektronicznych jak np. aparat fotograficzny, to zawsze znajdzie sobie coś fajnego do podrzucania, wymachiwania i ogólnie do zabawy.
Jak to jest z całą tą zabawą dzieci?
Prawdę powiedziawszy razem z żoną zastanawiamy się jak to jest, że mając cały pokój zabawek i maskotek, nasze córki wolą brać do rąk wszystko inne. Od czasu do czasu pobawią się jakąś zabawką przez chwilę, ale gdy tylko w zasięgu rączek znajdzie się coś nietypowego, to od razu staje się przedmiotem panicznego pożądania. Moja młodsza córka upodobała sobie szczególnie pada bezprzewodowego, na którym bardzo lubię grać na kompie w piłkę nożną. Chyba zapakuję go w końcu i dam jej go w prezencie na urodziny. Przynajmniej wiem, że prezent będzie udany.
A tak całkiem serio sami dobrze wiecie jak to jest z dzieciakami. Interesują się wszystkim, wchodzą tam, gdzie nie powinny i biorą to, co jest zwykle niekoniecznie dobre dla ich zdrowia. Ostatnio dla przykładu Alicja wzięła do buzi saszetkę z herbatą. Nie mam pojęcia skąd ją wzięła, ale przeżuła troszkę torebki. Przynajmniej poznała smak herbaty. Chociaż w jadłospisie nadal króluje piasek i chusteczki do nosa. Papierem toaletowym również nie pogardzi. Tyle na temat gustów kulinarnych. Miało być o zabawkach.
To nieprawda, że dzieci lubią zabawki. Uwielbiają je dostawać. Naprawdę. Co chwilę i coraz nowsze, ale to tylko na chwilę. Aleksandra za każdym razem mówi: „chcę kupić coś takiego”. W jej słowniku oznacza to tyle co: „nie wiem co chcę, ale tutaj jest tyle wszystkiego kolorowego, że coś chcę, nieważne co to będzie po prostu mi coś kup”. Od razu wychodzę wiedząc, że to bezsensowne skoro dziecko nie ma niczego sprecyzowanego i córka mogłaby wziąć co popadnie. Młodsza cieszy się ze wszystkiego. W zasadzie czego spodziewać się po niespełna rocznym dziecku.
Jak to jest z tymi zabawkami. Potrzebne czy nie?
Dzieciństwo rządzi się swoimi prawami i każdy rodzic oddałby swojemu dziecku wszystko co najlepsze. Podobnie jest z zabawkami. Mimowolnie pojawiają się one w naszym domu, a bo urodziny, gwiazdka, Dzień Dziecka, a to inna okazja lub bez okazji. Tak po prostu. Cała rodzina zrzuca się w zasadzie aby zapełnić magazyn zabawek. Czy chcemy tego czy nie są one potrzebne każdemu dziecku. Odkąd nasze pociechy spoglądają swoimi wielkimi oczami, mamy dla nich jakieś zabawki. Jak nie pozytywki, to przytulanki, musie szumisie, a później wiadomo, bardziej wyszukane, interaktywne i coraz bardziej wymyślne i kolorowe.
Zabawki są potrzebne dla rozwoju dzieci. Rozbudzają ich kreatywność oraz wyobraźnię. I chociaż dzieciaki interesują się zwykle garnkami, łyżkami, pokrywkami czy plastikowymi pudełeczkami, do których można coś schować, zabawki sprawiają, że dzieci uczą się nie tylko kształtów, ale również przedmiotów, ich przeznaczenia oraz jestestwa w codziennym życiu. Ważne jest jednak, żeby te zabawki nie były kumulacją wszystkiego co zastąpi dziecku rozbudzania kreatywności.
Moje córki mają kilka zabawek, które posiadają przyciski i za ich dotknięciem gra muzyka albo zabawka coś gada. Stolik interaktywny, mały laptop czy pianinko, to te zabawki, które są u nas w domu i rzeczywiście dzieci interesują. Co prawda są bardzo wkurzające, ale do pewnego wieku niech im tam będzie. Najbardziej jednak podoba mi się fakt, że moje córki wolą bawić się nimi tylko czasami i przez chwilę. Cały tydzień w żłobku Aleksandra bawi się z rówieśnikami, chodzi na spacery i robi różnego rodzaju ćwiczenia, prace plastyczne itp. Gdy jest w domu w zasadzie razem z młodszą chodzą po całym domu i bawią się różnymi rzeczami albo ze sobą siedzą zwyczajnie.
Alicja siedzi w domu, ale jej zakres zainteresowań jest o tyle duży, że zwykle przechodzi obok tych cudów obojętnie. Woli stukać klockiem o klocek albo gumowym młotkiem. Czasami nadmuchamy balony i bawimy się w podrzucanie. Najbardziej jednak lubi różnego rodzaju kubeczki, pudełeczka i klocki. Wszystko co można opukać, schować jedno w drugie i dobrze leży w dłoni.
Zabawki tak, ale warto unikać tych, które wpływają za bardzo na ułatwianie postrzegania rzeczywistości. Czyli wszystkie te interaktywne, świecące i grające, które mogłyby zaparzyć kawę i podać tosta. Warto z dziećmi bawić się w budowanie z klocków, układanie, dmuchanie balonów czy nawet rysowanie albo układanie różnych rzeczy z patyczków, słomek do drinków czy składanie puzzli. Wszystko to, co rodzic może zrobić z dzieckiem będzie najbardziej rozwijającym i kreatywnym zajęciem, bo rodzic dodatkowo pokaże jak się bawić lub co można zrobić albo w jaki sposób. Dziecko może nauczyć się nowych rzeczy i różnorodnych zabaw.
Zabawki nie mają znaczenia jeżeli to my nie pokażemy dzieciom jak się bawić
Dzieci potrafią się bawić same. Są na tyle kreatywne, że wystarczy drobiazg do tego, żeby się świetnie bawić i rozpocząć nową przygodę. Przekonałem się jednak nie raz i nie dwa, że zabawki pozostawione na podłodze nabierają na atrakcyjności wtedy, gdy ktoś inny je weźmie i zacznie się bawić albo pokazywać coś ciekawego. Nie inaczej jest z moimi córkami. Gdy tylko wezmę jakąś zabawkę i zacznę się bawić np. samochodzikiem, wydając do tego dźwięki silnika itp, moja starsza córka oczywiście od razu go chce i zaczyna się bawić mimo tego, że mógłby on leżeć kolejne 3 dni nieużywany. Do czego zmierzam? Zaraz Wam wyjaśnię.
Dzieci są kreatywne, to już wiemy. Nie znają jednak jeszcze świata tak jak my. Uwielbiają się bawić, ale my mamy doświadczenie, dzięki któremu jesteśmy w stanie zwykłej zabawce nadać życie. Biorąc jakąkolwiek do ręki, czy to samochodzik, pluszak czy jakieś zwierzątko, jesteśmy w stanie ożywić tą zabawkę używając swojej wiedzy na temat jej prawdziwego odpowiednika. Tutaj właśnie dużą pracą możemy wykazać się my w edukacji naszych pociech. Dziecko nie tylko może nauczyć się od nas nazwy zabawki, ale również dźwięków i zachowań jej odpowiednika w prawdziwym życiu. Wkrótce nasze dziecko będzie posiadało o wiele szersze spektrum zachowań i może wymyślić nowe, opierając się na tym co już poznało.
Rodzice nie zaniedbujcie i nie bawcie się w kupowanie interaktywnych zabawek tylko dlatego, że są popularne albo inne dzieci je mają. To My uczmy dzieci interaktywności ze światem, a nie z zabawkami, które po naciśnięciu magicznego przycisku zrobią za nasze dziecko wszystko to, co My w latach chociażby dziewięćdziesiątych tworzyliśmy odgłosem naszej paszczy.