Praca jest ważna, a pieniądze do życia są najważniejsze. Kto myśli inaczej, jest zwykłym lekkoduchem, hipokrytą i marzycielem w jednym. Niestety pieniądze przelewają się przez palce naszego życia każdego dnia i gdy myślimy, że jest inaczej, rzeczywistość sprowadza nas na ziemię i pokazuje gdzie jest nasze miejsce w szeregu. Najważniejsze jednak co z nimi zrobimy i jak wykorzystamy ich potencjał, aby być najbliżej swojej rodziny, spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi oraz zapewnić im spokój i przyszłość. Ja jeszcze walczę i cały czas skupiam się na tym, co jest dla mnie najważniejsze. Mam nadzieję, że będę mógł czasami odetchnąć na dłużej i pozwolić sobie na komfort spędzania całego popołudnia na zabawie z dziećmi.

 

Nie jestem materialistą, ale życie pokazuje mi prawdę!

Wiecie co? Nigdy nie sądziłem, że to powiem. Nie sądziłem, że przekonam siebie samego o prawdziwości tego, o czym nikt nie chce mówić. Bo i po co? Przecież wszyscy wiemy, jak jest naprawdę. Pieniądze w życiu nie są najważniejsze, ale do życia już są. Niektórzy mogliby powiedzieć, że są nawet najważniejsze w życiu. W końcu bez nich jesteśmy skazani na samotność i wieczną tułaczkę. Nie zapłacimy rachunków, nie zapewnimy rodzinie podstawowych potrzeb i sami będziemy niewolnikami swoich niedorzeczności. Mówi się, że pieniądze to nie wszystko. Pieniądze szczęście nie dają. Nie dadzą Ci zdrowia, miłości i rodziny. To prawda. Trzy razy mogę powiedzieć: TAK! i potwierdzić z czystym sumieniem.

Niestety mimo wszystko musimy pamiętać, że nasze życie zawsze kręci się wokół pieniędzy. Na każdym etapie, w każdej minucie naszego życia jesteśmy ich niewolnikami. Bez względu na to, ile ich mamy. Nie ważne również czy zarabiamy je ciężko pracując rękami, czy w garniturze w biurowcu zasiadając na wysokim stołku. Zawsze są one obecne. Codziennie używamy ich do osiągania pewnych celów i obowiązków. Bez względu ile będziemy bronili się przed ich obecnością i bagatelizowali ich znaczenie, ono nie zniknie. Dlatego warto traktować je z szacunkiem bo dobrze przemyślane strategie finansowe, pozwalają nam zapewnić spokój i jeszcze więcej czasu dla najbliższych.

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ nie jestem ojcem, który pracuje od godziny do godziny i nie posiadam etatu, który jest dla mnie pewną częścią mojego życia codziennego. Nie idę na osiem godzin do biura, aby zrobić swoje, zakończyć pracę i wyjść jakby nigdy nic, by jechać do domu. Jestem ojcem, który prowadzi własną działalność. Dość młodą i niewykształconą, która dopiero rozwija skrzydła. Wiem, wiem. Sam zgotowałem sobie taki los, więc dlaczego narzekam? Nie narzekam. Jeśli ktokolwiek pomyślał w ten sposób, od razu uprzedzam, że nic z tych rzeczy nie ma i nie będzie miało miejsca. Praca przedsiębiorcy to bardzo specyficzne zajęcie. Szczególnie start-upowca, który wzniósł swoje królestwo wyłącznie o swoich siłach i próbuje piąć się po szczeblach rozwoju. Ok, ale ja nie o tym.

Wiem jednak, że jestem jednym z wielu ojców, którzy prowadzą własne firmy. Prawdopodobnie mogą powiedzieć, że posiadanie swojego biznesu to jak małżeństwo z zazdrosną kobietą. Ilekroć wkładam mnóstwo pracy i poświęcenia, ona pragnie więcej i więcej, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Po prostu muszę próbować zachować równowagę między tym, co jest konieczne i tym co jest bezpieczne dla mojego zdrowia psychicznego i mojej rodziny. Nie zawsze się udaje. Czasami po prostu poświęcam się jakiemuś projektowi bez reszty i próbuję dopiąć terminy, aby móc powiedzieć sobie, że pracuję na przyszłość moich dzieci.

Chciałbym jednak przez większość czasu móc spędzać popołudnia z rodziną bez tego brzęczenia w głowie, że trzeba walczyć o klientów, myśleć o wydatkach i budować jakąś przyszłość dla nich, aby w przyszłości, gdy mnie zabraknie, mogły nie tylko dzielić się tym, co wypracuję, ale również powiedzieć, że mają to wszystko dzięki swojemu tacie. Będę się cieszył, że one nie muszą zasuwać. Muszę pamiętać również, że pracując nie zapewnię sobie przyszłości, jeśli moje dzieci będą widziały mnie tylko, jak siedzę przed komputerem albo rozmawiam z klientami przez telefon. Oczywiście mam nadzieję, że wzorzec ojca przedsiębiorcy będzie dla nich inspirujący, ale jeśli miałbym poświęcić czas z dziećmi na zdobywanie i obsługiwanie większej ilości klientów, powiedziałbym sobie dość! Jako tata nie wyobrażam sobie sytuacji, w której porzuciłbym wychowanie dzieci na rzecz prowadzenia własnej firmy.

 

Gdy nie tłumaczę córkom, że muszę pracować dzieją się rzeczy wspaniałe, a wychowanie dzieci jest jeszcze przyjemniejsze

Zwykle pracuję dużo. Cały czas na komputerze. Staram się, jak tylko mogę, aby moje dzieci, żona i cały mój mały świat był ze mnie zadowolony. Czasami nie pomagam żonie, bo pracuję. Dzieci bawią się po południu z żoną lub ze sobą, bo tata musi dopiąć ważny projekt. Nienormowany czas pracy plus: „Panie potrzebuję to na CITO” sprawiają, że moje dzieci oglądają mnie, jak siedzę przed komputerem i pracuję. Tłumaczę im, że muszę. Czasami nawet tego potrzebuję. Gdy już krzyki ich małych aparatów gębowych wykonują kolejne uderzenie w uszy. Czasami wyłączam się zwyczajnie, nakładając słuchawki.

Jednak jest taki czas, gdy mówię sobie: „pierdolę, nie robię”. Bo żona już niespokojna, dzieci proszą: „tato zrób z nami to”, „tato pobawisz się z nami?”, a na koniec żona mówi: „nie, teraz nie pracujesz”. To zwykle weekend. Czasami po południu. Zdarzy się również tak, że sam już nie mam siły i trzymam się z daleka od całego zamieszania codziennych obowiązków i mojego komputera. Popołudniami często nie mam ochoty pracować po godzinie 17. Dzieci wolą gdy tata jest w domu, spełnia ich zachcianki i nie muszą mnie odciągać od pracy. Podobnie w weekend. To właśnie wtedy jest czas, gdy budzimy się kiedy chcemy i jeśli nie jedziemy na żadną wycieczkę, zwyczajnie dzieciaki bawią się w swoim pokoju albo przynoszą zabawki do naszego, my z żoną leżymy sobie spokojnie i bez pośpiechu budzimy się, aby iść na śniadanie – również bez zbędnego spieszenia się, bo i po co? Weekend to taki specjalny czas dla nas, gdy nie musimy tak naprawdę nic, jeśli nie chcemy.

 

Wtedy właśnie zdarzają się najlepsze momenty. Tata bawi się beztrosko, zajmuje czas dzieciom i chociaż moje córki lubią bawić się ze sobą, tworzą pewną otoczkę, która mówi: „chodź, pobaw się z nami”. Podczas zabawy mogę dostać buziaka albo po prostu któraś z córek się przytuli. Nie zdarza się to cały czas, ale z pewnością mogę zawsze liczyć na to, że będziemy się świetnie bawić, budując coś z klocków albo zwyczajnie wygłupiając się na całego i śmiejąc się bez opamiętania. Szczególnie ważne dla mnie momenty przydarzają się, gdy mamy nie ma w domu. Gdy moja żona krząta się po mieszkaniu, jestem odstawiany na drugi tor. Mama najważniejsza. Jednak tata jest potrzebny, i to bardzo, gdy mama wyjdzie sobie gdzieś albo po prostu po pracy pójdzie spotkać się ze swoimi babeczkami, żeby wraz z nimi pożartować i oczywiście ponarzekać na swoich facetów. Szczególnie istotne są niektóre weekendy, gdy mama jedzie na konferencję związaną z chustonoszeniem czy związaną z jej pracą albo na wyjazdy służbowe. Zdarza się, chociaż bardzo rzadko, że tego typu konferencje i wypady są w środku tygodnia, a mama nocuje w jakimś hotelu. Wtedy muszę zająć się dziećmi, ugotować zupę, zrobić obiad i upewnić się, że zawsze będą miały to, czego potrzebują.

W środku tygodnia nie jest to wcale kłopot i wielki wyczyn, ponieważ większość swojego czasu spędzają w przedszkolu z rówieśnikami, ale gdy przychodzi weekend, a do tego pogoda nie nastraja nas w ogóle do aktywności, musimy sobie jakoś radzić w domu. I nie mówię tutaj o oglądaniu bajek czy ogarnianiu gier na komputerze czy smartfonie. Mamy sporo gier planszowych, kredek, pisaków, farb, plasteliny i zabawek, więc ekrany nie są nam do niczego potrzebne. Tym bardziej, że tata czasami całymi dniami siedzi przed komputerem i pracuje. Tak więc cały dzień jestem na nogach dla dzieci i gdy tylko czegoś potrzebują, muszę być na ich zawołanie bo przecież nie mogę powiedzieć im: „pierdolę, nie robię” albo „zróbcie sobie same” – bo prawdopodobnie miałbym za chwilę płacz, lament i dzieci wyglądające, jakbym im zrobił największą krzywdę na świecie.

 

Powiedziałem sobie dość – nie mogę być wiecznie niewolnikiem

Moja praca nie polega na przychodzeniu do biura na osiem godzin, wyjściu o szesnastej i zapomnieniu o całej sprawie. Nie nadaję się do takiej pracy. Pewna nakładana wielozadaniowość i klepanie często tego samego przez wiele dni, a nawet miesięcy mogłaby sprawić, że znienawidziłbym wszystko dookoła. Minusem jest oczywiście brak czasu, bo ciągle coś jest do zrobienia, deadline’y, ostateczne terminy i całość przeradza się w wieczną walkę o to, abym zdążył na czas. Jednak ten czas ma to do siebie, że nie mamy go nigdy w nadmiarze. On jest ograniczony i tworzy pewną przestrzeń, która albo jest wykorzystana, albo nie. Mogę ją spożytkować na dalszą pracę lub spędzanie czasu z rodziną. I chociaż różnie to wychodzi, postawiłem na czas z dziećmi i żoną bo wiem, że kiedyś będę również potrzebował ich uwagi i chwili rozmowy.

Powiedziałem sobie dość! Nie będę nigdy niewolnikiem nowych technologii. Nie będę cały czas oglądał się w stronę komputera bo wiem, że coś jest do zrobienia i trzeba wykonać zadanie. A uwierzcie mi, że to moja natura świadomie mówi mi, że powinienem teraz dokończyć zadanie i nie odkładać na kolejny dzień roboczy. Czasami chciałbym mieć właśnie taką blokadę, która mówi mi, że odkładam wszystko  o 17:00 i nic mnie nie obchodzi. Chciałbym, ale jeszcze nie jestem prezesem zatrudniającym sztab ludzi. Może kiedyś. Może wtedy, gdy będę musiał powiedzieć sobie, że chciałbym żyć inaczej, bez konieczności robienia wszystkiego własnymi rękami. Może właśnie wtedy będę mógł zrobić krok. Może już wkrótce. Kto to wie.

W tej chwili nie tylko jaram się moją rodziną, ale również pracą. Gdybym miał siedzieć w fotelu prezesa i ruszać tylko palcem, aby rozdzielić zadania, czułbym się niezbyt spełniony. Bycie szefem jest bardzo kuszące, ale wtedy oddam innym wszystko to, co mnie jara, czego uczę się każdego dnia, więc nie chcę tego robić za szybko, ale nie chcę też spełniać się wyłącznie jako człowiek orkiestra bo gdy dochodzą nowe umiejętności, poszerza się również zakres usług i większy ich wachlarz do spełnienia dla klientów. Tutaj pojawia się problem, dlatego z pewnością już wkrótce będę zmuszony zadbać o rozwój firmy i zaufać innym specjalistom, którzy będą budować świadomość mojej marki.

Póki co dobrze sobie radzę. Bez szału, ale mam również czas dla rodziny, szczególnie w weekendy, ponieważ powiedziałem sobie dość w pewnym momencie i zamiast dopracowywać kolejny projekt po godzinie 17 czy 18, chcę wychować swoje dzieci, jak najlepiej potrafię. Nie ważne czy będę bardziej czy mniej ustawiony finansowo. Tak naprawdę to co się liczy, jest w zasięgu ręki. Wiem, że pieniądze są jedną z najważniejszych rzeczy w naszym życiu, a w zasadzie najważniejszą. Nie dlatego, ze zastąpi rodzinę, miłość czy inne niematerialne byty, ale dlatego, że będąc żebrakiem pod mostem nie założę rodziny. Nie poznałbym swojej żony i nie miałbym gdzie mieszkać z dziećmi. Nie mógłbym nawet do Was pisać i prowadzić tego bloga. Nie miałbym na jedzenie. Zbierałbym prawdopodobnie puszki oraz inne odpady, jak ludzie, których czasami mijam z córkami rano, gdy odprowadzam je do przedszkola. Gdy pytają mnie dlaczego Pan grzebie w śmietniku i wyciąga brudne rzeczy, mówię po prostu, że Pan jest biedny i nie ma pieniędzy na jedzenie i ubrania. A córki mówią: „To czemu ten Pan nie idzie do pracy?” albo „Dlaczego ten Pan nie pracuje jak mój tatuś?”. Dobre pytanie. No właśnie czemu?

 

Dzieci i wychowanie to dwie rzeczy, na które muszę mieć zawsze pieniądze i czas

Równoważenie czasu to dla rodzica czynność, której uczy się posiadając dzieci. Nigdy nie byłem tak zorganizowany i zdeterminowany, jak teraz, gdy mam dzieci. Czas nie wydłużył się wcale, odkąd z singla przerodziłem się w męża i tatę. To bardzo ciekawe, że człowiek potrafi spożytkować swój czas zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy był singlem i wydawało mi się, że nie mam czasu, albo że mi go ciągle na coś brakuje. Co mam powiedzieć teraz, gdy muszę pogodzić pracę, spędzanie czas z dziećmi i oczywiście spędzanie czasu z żoną wieczorem na rozmowę. Czasami nie wychodzi to tak dobrze, jakbym chciał i zdarza się, że po prostu nie mamy czasu na to wszystko. Są dni gdy dzieci bawią się same ze sobą i cieszę się wtedy, że zdecydowaliśmy się na dwójkę dzieci bo różnica 2 lat w tej chwili nie ma praktycznie żadnego znaczenia i moje córki bawią się ze sobą każdego dnia, wymyślając coraz nowsze zabawy i historie. Bardzo mnie to cieszy, ale wiem również, że gdy nie będę miał czasu i nie będę poświęcał go na zabawy z nimi czy wygłupy, będą po prostu bawiły się same i nie będą w ogóle mamy czy taty brały pod uwagę w przyszłości. Nad tym każdego dnia warto pracować.

Niestety do wychowania dzieci i utrzymania rodziny potrzebne są pieniądze. Bez nich każde starania są bardzo trudne do zrealizowania. Bez kasy możemy wyłącznie obiecywać sobie lepszy czas i obwiniać system, cały świat i samego siebie, że jest tak, a nie inaczej. A przecież nie o to chodzi, prawda? Jesteśmy przecież panami swojego losu, więc musimy zawsze i wszędzie myśleć o tym, aby zawsze nasze dzieci miały jak najlepiej. Czasami nawet lepiej, niż my sami mieliśmy w swoim dzieciństwie. I tutaj nie chodzi o to, że nasze dzieci mają zjeść więcej czekolady albo pograć sobie na smartfonie w gry, bo w latach dziewięćdziesiątych nie było nawet komputerów dostępnych dla zwykłego zjadacza chleba. Nie oznacza to również, że mamy pozwolić dzieciom oglądać bajki całymi dniami bo za naszych czasów była tylko dobranocka.

Powinniśmy częściej wychodzić z dziećmi na dwór, jeździć w różne miejsca, na przykład w weekendy. Pamiętam, że za dzieciaka zawsze bawiłem się na swoim podwórku albo grałem z kolegami w piłkę. Teraz moje dzieci zwiedziły już Grecję i Włochy, a także prawie wszystkie góry w Polsce. Byliśmy wielokrotnie w różnych miejscach nad Bałtykiem i często jeździmy na jednodniowe wycieczki w weekendy lub rezerwujemy sobie jeden nocleg, aby spędzić czas w jakimś fajnym miejscu, zamiast siedzieć w domu. To bardzo fajne gdy całą rodziną spędzamy aktywnie czas bo siedząc w domu tak naprawdę każdy zajmuje się często swoimi sprawami. Dzieci bawią się na dywanie, mama zwykle gotuje jakiś obiad, a ja sprzątam. Wtedy właśnie gdy mamy wolne i możemy spędzić czas wspólnie, rzucamy to wszystko w cholerę i jedziemy na łono natury, aby odpocząć sobie i wyciszyć się wspólnie. Czasami robimy ognisko na szczycie jakiegoś wzniesienia latem i smażymy sobie kiełbaski. A przecież takie kiełbaski z ogniska smakują najlepiej.

Nie chodzi jednak tylko o to, aby gdzieś jeździć i ciągle podróżować. Chodzi głównie o to, aby mieć czas bo gdy posiada się środki finansowe, najtrudniej jest wygospodarować czas, aby móc wydać je z rodziną. Nawet jeżeli jest to niedzielny wypad na lody latem, czy wyjście do kawiarni zimą na kawę z dziećmi i ciacho. Chodzi głównie o to, aby nie siedzieć cały czas w domu. Aby zrobić coś innego i spędzić czasami wolny dzień zupełnie inaczej. Wspólnie i tylko ze sobą. Nie ze sprzątaniem i gotowaniem obiadu. A już na pewno nie spędzajmy czasu na pracy w weekend. Wiem o czym mówię bo moja żona nie raz była na mnie zła gdy mówiłem, że muszę popracować i dopracować jakiś projekt bo chcę go puścić na poniedziałek, żeby ktoś się ode mnie odwalił i nie czepiał się, że nie dotrzymuję terminów nie myśląc o tym, że przecież mogę ten czas spędzić zupełnie inaczej.

Tak czy inaczej staram się nie tylko dopinać terminy w taki sposób, aby nie wypadało mi to w weekend, ale również w taki sposób, aby mieć czas na dopracowanie pewnych rzeczy w tygodniu do godziny 17 bo później to ja jestem zajęty inną pracą, tą najważniejszą w moim życiu – wychowaniem moich dzieci i spędzeniem czasu z żoną…

Komentarze Disqus (0)

tataidziecko