Dzieci lubią beztroskę i wolność. Nie zapominajmy o tym


 

Nasze dzieci posiadają pokłady nieokiełznanej kreatywności. Próbują każdego dnia poznawać otaczający je świat na swój sposób. Nic więc dziwnego, że wszystko pragną poznać bez naszej ingerencji i kontroli. Jako niezależne istoty pragną iść swoją drogą i okiełznać różne sprawy na swój sposób. Nie starajmy się za każdym razem twierdzić, że wiemy lepiej, więcej, a wszystko zrobimy i tak pewniej i szybciej. Oczywiście, że tak. Wszystko wykonamy lepiej od naszych pociech, bo mamy nad nimi przewagę przekładaną na doświadczenie i praktykę. Nie o to jednak chodzi, żeby dzieci liczyły tylko na nas i uczyły się, że mama czy tata zawsze we wszystkim je wyręczy.

Wiem, że wielokrotnie nie mamy czasu czekać aż dziecko coś zrobi samo i musimy mu przerwać, żeby gdzieś iść, zdążyć na coś lub po prostu nie dopuścić, żeby łatwe czynności zajmowały godzinę lub dwie. Czasami nie da się inaczej, bo niestety mamy różne obowiązki i jakkolwiek chcielibyśmy poczekać, to życie wielokrotnie weryfikuje nasze zamiary. Nie musimy jednak czuć się z tego powodu źle lub winni czegoś. Tak niestety działa współczesny, zabiegany świat.

Postarajmy się jednak, na ile jest to możliwe, sprzeciwić się temu modelowi świata i gdy tylko nadarzy się okazja, po prostu zatrzymajmy się w czasie i dostosujmy do tempa naszych pociech, a możemy dowiedzieć się bardzo szybko, jak dobrze się bawić i wyluzować. Gdy tylko przychodzi weekend nie spieszmy się, jeżeli nie ma takiej potrzeby. Jako dorośli zawsze znajdziemy sobie wymówkę do tego, żeby gdzieś zdążyć i pospieszamy nasze pociechy. Nie róbmy tego, jeżeli nie ma takiej potrzeby. Nie mówmy: „no dalej, bo się spóźnimy” albo „no szybko, bo musimy wychodzić” et cetera.

 


Stała kontrola i mania czystości


 

Nikt z nas nie lubi być kontrolowanym. To wkurzające gdy ktoś cały czas stoi nam nad głową i wydaje mu się, że wszystko wie lepiej i nie ma sensu robić nic na własną rękę, bo jego rozwiązania są najlepsze i jedyne. No i jeszcze powinniśmy zachować sterylność, bo jakiekolwiek formy brudzenia swojego wyglądu są źle tolerowane. Znacie ten absurd chyba skądś. Tak, z pracy. Pracodawcy lubią inwigilować swoich pracowników i dbać o to, żeby przypominać jak mają schludnie wyglądać podczas godzin spędzonych na ślęczeniu w biurze. Do tego większość z nich jest tak mądrych, że zna przepis na każdy problem, a ich rozwiązania są tak idealne, że można byłoby ich wystrzelić w kosmos, bo z pewnością znaleźliby wodę ma Marsie i nową cywilizację na Plutonie.

Dzieci mają z nami czasami podobnie. Rozumiem pewną rodzicielską troskę, ale bez przesady. Gdy dziecko czegoś nie chce lub chciałoby coś zrobić samemu, to po prostu nam to manifestuje. Często łapię się na tym, że chcę starszą córkę wyręczyć albo zwyczajnie zrobić coś, bo wiem jak to szybko i sprawnie wykonać. Bez sensu. Przecież w ten sposób jej niczego ciekawego nie nauczę. Dlatego staram się, o ile jest tyle czasu i możliwości, zostawić jej możliwość zrobienia różnych rzeczy samemu. Nie zawsze chce. Gdy ma zły humor chce, żeby ją wyręczać. Jednak zwykle krzyczy głośno i stanowczo: „Nie! Ja sama!”.

Nie wiem czy to bardziej ojcowie bywają wyluzowani, ale pamiętam jeden z żartów, który określał relacje dzieci z ojcem: „każdy robi swoje, ale jakby co mam Cię na oku”. Pamiętam również słowa mojej żony, która mówiła: „patrzysz na dziewczyny?”, „popatrz na nie, ja idę zrobić to czy tamto”, lub gdy wychodzą do drugiego pokoju się bawić: „zerknij co robią”, albo: „za cicho jest tam w pokoju”. Staramy się co prawda dawać dziewczynkom tyle swobody i luzu ile możemy. Mimo, że zdarzają się drobne urazy i wzajemne: „ja Ci walnę i Ty mi walniesz”. Jednak poza ciągnięciem za głowę, ręce i wzajemnym popychaniem, nic wielkiego się nie dzieje. Jak to rodzeństwo. Dziewczyny lubią czasami się pokłócić. Niestety zwykle starszej obrywa się gorzej. Bo mała, nie ma tyle siły i ogólnie jeszcze nie chodzi stabilnie, ale bardzo się stara dorównać siostrze we wszystkim.

W ferworze walki pojawia się również coś, czego moja żona nie cierpi – brud, okruchy, plamy po sokach na podłogach i tak dalej. Mógłbym wymieniać bez końca. Ogólnie czystość w naszym domu to pojęcie względne i w zasadzie można powiedzieć, że jest jako tako, a po godzinie lub dwóch, zaciera się ta cienka granica między posprzątane, a do posprzątania. Generalnie powinniśmy sprzątać i robić pranie codziennie. Ja osobiście uważam, że póki ma się małe dzieci, nie ma szans na czystość, a My zwyczajnie nie mamy czasu na to, żeby chodzić codziennie ze szmatką i mopem by sprzątnąć pozostałości po żarciu, szczególnie Alicji, która prawie wszystko je metodą BLW.

Moja żona nie ma czasami siły, bo dziewczyny nie przejmują się tym, że mama dopiero posprzątała i fajnie byłoby zachować czystość. Jedna i druga wpada do pokoju z bułką albo czymkolwiek innym, czym da się nakruszyć. Do tego porozlewają swoje picie z bidonów, bo fajnie sobie kapie na bluzkę, spodnie i podłogę. No i po sprawie.

Dzieciaki to dzieciaki. Mają wszystko w nosie, o ile leży to w ich własnym interesie albo pozwoli osiągnąć określony cel. W pewnym sensie można powiedzieć, że dzieci od egoizmu przechodzą powoli do egocentryzmu dopóki nie osiągną pewnego wieku, w którym odczuwają rzeczywistą empatię i współczucie. Ale o tym innym razem.

 


Zmuszanie do bycia takim, jak inni


 

Nie wiem czy macie wyrobione w sobie takie popieprzone zachowanie, ale zdarzało mi się słyszeć porównania dzieci do innych dzieciaków. Typowa porównywarka miała na celu pokazywać, że jakieś dziecko zrobiło to czy tamto, a nasze dziecko nie. Czasami zdarza mi się w ten sposób powiedzieć. Pamiętam nawet, że dawałem mojej starszej córce za przykład koleżankę ze żłobka, gdy bawiły się w parku. Bo Ala zrobiła to czy tamto, a Tobie będzie zimno, ubrudzisz się albo jeszcze coś innego. Są to co prawda błahe porównania, ale boję się, że mogą doprowadzić do tych bardziej wyszukanych. Tych, które będą wpływały na moje dzieci deprecjonująco. Bo przecież nie muszą umieć robić tego co inni i nawet mogą w ogóle nie chcieć tego robić. Nie można nikogo zmuszać do bycia takim, jak inni.

Sam ze sobą walczę na tej płaszczyźnie i staram się tłumaczyć, dlaczego chciałbym, żeby moja córka zrobiła to czy tamto. Myślę, że to o wiele fajniejsze rozwiązanie, niż podawanie przykładu innego dziecka. Inne dziecko jedną rzecz zrobi tak, jakbyśmy sobie marzyli sami, żeby nasze dziecko zrobiło, ale coś zupełnie innego może stanowić dla niego problem, a nasza pociecha sobie z tym poradzi o wiele lepiej. Nie można więc generalizować pewnych rzeczy. Jak każdy rodzic mam swoje wzloty i upadki, sukcesy i porażki. Nie mogę powiedzieć, że zawsze jest zajebiście, ale staram się być zrównoważony na tyle, na ile jest to możliwe.

Nie lubię oceniać moich dzieciaków pod kątem innych dzieci. To znaczy lubię pewne zdarzenia, które akurat sprawiają, że chciałbym aby moja córka się zachowała w taki czy inny sposób. Jednak po dłuższym zastanowieniu się stwierdzam, że nie ma sensu w ten sposób rozwodzić się nad własnym dzieckiem, bo jego zachowanie może być całkiem unikalne. Są pewne poglądy i gusta, którymi kierujemy się w życiu, aby nie wyrządzić innym krzywdy. Chciałbym wpajać je moim córkom, aby były dla innych dzieci miłe i uprzejme. Nie chciałbym, żeby moja starsza córka zabierała zabawki innym dzieciakom i swojej siostrze. Są kwestie, które mnie jako rodzica i zwykłego człowieka lubiącego równowagę i zgodę, po prostu rażą. Nie chcę jednak uczyć moich córek na przykładach innych dzieci, pragnę im tłumaczyć cały świat, a nie opierać się na przykładach.

 


Najważniejsze to wiedzieć, że należy dziecku tłumaczyć świat


 

Nasze dzieci są młodsze od nas o wieloletnie, życiowe doświadczenie i praktykę. Uczą się życia, posługiwania różnymi rzeczami, ale przede wszystkim poznają z wiekiem jak sobie radzić z problemami, które napotykają na swojej drodze. Od nauki przekręcania się z boku na bok, chodzenie, po posługiwanie się sztućcami, zawiązywanie sznurówek czy posługiwanie się poprawną polszczyzną. Wszystko wymaga cierpliwości i pokazywania dziecku tego całego świata. Niekoniecznie na przykładzie innych dzieci. Rodzic wie, że najlepszym nauczycielem jest on sam, bo tylko jego cierpliwość i wytrwałość pomoże dziecku przebrnąć przez kolejne etapy dorastania.

Jakkolwiek jednak by nie było, nie starajmy się wyręczać naszych pociech w codziennych czynnościach. Dzieci to odkrywcy. Kreatywni i niezwyciężeni. Niech tak pozostanie. My możemy pokazać im wiele dróg, ale to nasze pociechy wybiorą swoją własną, tak samo jak i my wybraliśmy nasze ścieżki. Czy dobre, czy złe czas pokaże, ale nikt za nikogo nimi nie pójdzie, bo każdy kroczy własną…

Komentarze Disqus (0)

tataidziecko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj