Wyglądają, jak małe, kolorowe cukierki. Firmy farmaceutyczne bardzo się starają, aby suplementy były ładne, kolorowe i łatwe do połknięcia. Tabletki to już nie biała tabletka, którą ciężko połknąć. Obudowane w kolorowe osłonki pigułki, kuszą wyglądem i cudownym składem. No dobra, a Ilu z Was suplementuje się dzisiaj naturalnie? Stosujesz czosnek, syrop z cebuli i witaminę C liposomalną? I po co nam te wszystkie warzywa?
Reklamy telewizyjne i miliony na leki, które nie działają
Mamy wrażenie, że wszystkie suplementy farmakologiczne i wspaniałe reklamy leków na wrzody, wątrobę, wzdęcia i wszystkie nasze dolegliwości, to złote środki, które potrafią zdziałać cuda. Gdy boli nas głowa, przypominamy sobie którąś reklamę i już wiemy, że możemy się pozbyć tego problemu w kilka sekund. I nie zrozumcie mnie źle. To nie jest tak, że demonizuję teraz wszystkie leki farmaceutyczne. Wiele osób, jest bardzo chorych i bez swoich leków prawdopodobnie miałoby poważne problemy. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – mówię wyłącznie o tych wszystkich specyfikach, które są uznawane za suplementy diety. Łykamy je często bez zastanowienia i czytania ulotek na opakowaniach. W reklamach mówią nam, że to jest suplement na to czy na tamto, a my wierzymy w te zapewnienia w ciemno.
Jak często w tygodniu bierzesz jakiś suplement lub poprawiasz sobie samopoczucie, gdy boli Cię głowa? Sięgasz wtedy po tabletkę, czy po prostu uświadamiasz sobie, że dzisiaj nie wypiłeś więcej, niż dwie filiżanki kawy, wypłukałeś ze swojego organizmu wszystko, co dobre – w tym również magnez i boli Cię głowa. Tłumaczysz to zmęczeniem, nadmiarem obowiązków w pracy i stresem, a prawdopodobnie Twój organizm potrzebuje porządnej kanapki z sałatą, pomidorem i zielonym ogórkiem, banana na deser z kawałkiem czekolady. Do tego najpewniej przydałoby się wypić przynajmniej ze dwie szklanki czystej wody lub świeżo wyciskanego soku z owoców lub soku pomidorowego, jeśli lubisz. Prawdopodobnie stres i przepracowanie, jest tylko pośrednim czynnikiem, a Ty najpewniej potrzebujesz lepszego snu, odpoczynku po pracy i normalnego odżywiania się.
Jeszcze niedawno sam miałem problem. Wydawało mi się, że muszę brać silne leki na bóle głowy. Czytałem o wielu sposobach na to, aby pozbyć się mojego uciążliwego problemu. Sądziłem, że to poważne migreny. Często brałem ibuprofen sądząc, że tylko mocna dawka może mi pomóc. Czasami nie pomagało. Nie wiedziałem już naprawdę, co mam robić. Organizm podsunął mi odpowiedź. Okazało się, że mam coraz gorszy wzrok. Na początku nic nie wskazywało na to, że mogę źle widzieć. Poszedłem więc kontrolnie, chyba trzeci raz w moim życiu, do okulisty. Ponieważ dużo pracuję na komputerze, piszę i ogólnie moje codzienne zadania polegają na spędzaniu przed monitorem komputera nawet kilkanaście godzin na dobę sądziłem, że może będę potrzebował fachowej pomocy. Wcześniej kupowałem sobie ziołowe krople do oczu, które miały mi pomóc nawilżyć oczy i sprawić, że będą mogły odpocząć. Nic z tych rzeczy. Tak naprawdę moje dolegliwości bólowe i coraz gorszy wzrok, tylko się pogłębiały.
Gdy poszedłem na pierwsze badanie wzroku, Pani okulistka nie mogła uwierzyć, że ja w ogóle widzę. Okazało się, że mam bardzo ukrytą wadę wzroku, która dopiero w wieku 38 lat zaczęła wychodzić na jaw. Pierwsze pytanie, jakie zadała mi Pani doktor było: „Czy miewa Pan częste bóle głowy?”. Zamurowało mnie wtedy, ale potwierdziłem. Bóle głowy były często nie do zniesienia. I nie były to takie normalne bóle po całym dniu pracy czy wieczorem. Głowa zaczynała boleć mnie nagle, a dolegliwość była tak intensywna i spontaniczna, że nagle oblewał mnie zimny pot i nie mogłem normalnie funkcjonować. Musiałem wziąć tabletki przeciwbólowe i położyć się na odpoczynek. Plusem tego rozwiązania była krótka drzemka w przerwie od pracy, a więc również odpoczynek dla oczu. Aby Wam nie ściemniać powiem szczerze, że Pani okulistka doszukała się wady na poziomie +4 dioptrii. Gdy usłyszałem, jak dużą wadę mają moje oczy, nie mogłem uwierzyć, ale przyjąłem wynik badania z pokorą.
Od tamtego czasu noszę swoje pierwsze okulary w życiu. Zapomniałem o bólu głowy i złym samopoczuciu. Dzięki użyciu odpowiednich refleksów na szkłach nie odczuwam zmęczenia i wcześniejszej ostrości światła monitora. Od pierwszego założenia okularów, odczułem mega komfort w widzeniu. Okazało się, że nie byłem świadomy faktu, że z widoku HD, mogłem przejść bez problemu na 4K. Dlaczego o tym mówię i co ma wada wzroku do suplementacji? Powiem Wam szczerze, że sam próbowałem różnych suplementów z luteiną na wzrok. Nawet nie wiedziałem czy to działa, a gdy dowiedziałem się od lekarza, że tak naprawdę musiałbym brać coś zupełnie innego, a oczy przyzwyczajają się do luteiny i musiałbym co jakiś czas zwiększać dawkę stwierdziłem, że wszedłem w błędne koło i zrezygnowałem z bawienia się w suplementację tabletkami i po prostu zacząłem jeść więcej szpinaku i pić koktajle z jarmużu, ponieważ te dwa warzywa zawierają największą dawkę luteiny.
Nie wiem co sobie teraz pomyślisz, ale opowiedziałem Ci moją historię, ponieważ często doszukujemy się prawdy tam, gdzie jej wcale nie ma. Przekonałem się, że najprostsze sposoby i chodzenie drogą na skróty często, jest najgorszym wyborem. W przypadku mojego organizmu, dowiedziałem się o swojej wadzie wzroku przypadkiem. A może nie zupełnie, ponieważ moje pole widzenia bardzo się ograniczyło z czasem. Do tego stopnia, że mrużyłem wzrok podczas pisania na klawiaturze. Dlatego wziąłem się za siebie. Jednak złe samopoczucie, nie jest jedynie moją przypadłością, ponieważ każdy z nas odczuwa z wiekiem pewne dolegliwości. Mimowolne skurcze mięśni, przemęczenie, wzdęcia, bóle głowy.
To jedynie kilka z nich. Uważam jednak, że są to najczęstsze dolegliwości. Nie przypisujemy ich swojemu trybowi życia, złemu odżywianiu, braku odpowiedniej ilości snu, czy braku aktywności. Szukamy odpowiedzi tam, gdzie jest to najprostsze, naszym zdaniem, do osiągnięcia. Szukamy szybkich sposobów na pozbycie się naszych problemów w postaci suplementów diety i magicznych pigułek, które mają nam przynieść szybie efekty. Muszę Wam powiedzieć, że suplementacja, to nie jest prosta sprawa. Nawet jeśli zdecydujesz się wziąć suplementy w pigułkach, czy w postaci musujących tabletek do picia, poziom braków pierwiastków nie wróci tak od razu.
Nawet suplementacja farmakologiczna potrzebuje czasu – tygodnia, dwóch, czy czterech, aby Twój organizm faktycznie odczuł, że braki pewnych pierwiastków są cyklicznie uzupełniane. Organizm nie działa, jak kawa – intensywnie i chwilowo. Nasz organizm, jest niczym piec, do którego musimy bez przerwy dokładać zbilansowane składniki, które sprawią, że będzie wydajnie i jasno palił się żywym ogniem.
Pokochaj zielony kolor – Suplementacja naturalna i odpowiedni dobór warzyw i owoców
Wiem, że mogę teraz brzmieć, jak heretyk. Przecież dzieci nienawidzą zielonego koloru. Gdy tylko widzą na talerzu sałatę, groszek, fasolkę, brokuła albo inne warzywo w tym kolorze, robią minę pokrzywdzonego dziecka, a zielone warzywa są traktowane, jak trucizna i największe zło. Dzieci, które nienawidzą zielonych warzyw mogą poczuć się, jak skrzywdzone przez rodziców. Mieliście tak kiedyś? Ja tak! Moje córki na szczęście teraz potrafią zjeść kilka zielonych warzyw. Szczególnie wtedy, gdy są przedstawione w dobrej formie np. koktajlu bananowego z jarmużem czy szpinakiem. Połączenie zawsze musi być z jakimś słodkim warzywem lub owocem. Inaczej nie ma szans, aby moje córki zjadły jarmuż czy szpinak.
Przyznam szczerze, że bardzo dobrze je rozumiem. Jarmuż sam w sobie nie jest żadnym rarytasem i gdy próbowałem zjeść go bez żadnego dodatku, autentycznie myślałem, że za chwilę puszczę pawiana. To nie jest warzywo, które można sobie pochrupać, jak marchewkę, ale dodany do koktajlu lub smoothie, dodaje im całkiem ciekawego aromatu. Jednak z marchewką, jabłkiem, a tym bardziej z bananem lub burakami, nabiera zupełnie innego znaczenia i smaku. Nie twierdzę, że lubię wszystkie warzywa zielone. Nie przepadam za brokułami i jarmużem, ale brukselka gotowana, to już zupełnie inna sprawa. Zielona fasolka czy papryka, również nie należą do moich ulubionych, ponieważ mają specyficzny smak, który nie każdy może polubić.
Dlatego nie dziwię się moim córkom, gdy mówią mi, że z chęcią zjedzą czerwoną lub żółtą paprykę albo żółtą fasolkę, bo są smaczne. Niby to samo warzywo, a jednak smakuje inaczej. Dziewczyny z chęcią jedzą surową paprykę i gotowaną fasolkę. Bardzo lubią również kalafiora, mimo że ma dość specyficzny zapach podczas gotowania i smak również, jest dość charakterystyczny i nieporównywalny z innymi warzywami. Osobiście uważam, że dzieci powinny mieć podawane warzywa, których nie lubią lub nie chcą jeść w taki sposób, aby można było przekonać je do ich zjedzenia. Oczywiście nic na siłę. Dzieci muszą wiedzieć, że rodzice nie chcą wcisnąć dziecku warzywa za wszelką cenę.
Czasami lubimy tłumaczyć swoim pociechom, że warzywa są bardzo zdrowe i muszą je zjadać. Nie możemy tego robić. Jako nauczyciele, którzy mają pokazywać swoim maluchom cały świat, powinniśmy tłumaczyć, a najlepiej pokazywać na własnym przykładzie, że jedzenie warzyw nie jest niczym strasznym, a wiele z nich, jest bardzo smacznych. Inaczej narazimy się na odwrotny efekt od zamierzonego.
Dzieciaki muszą wiedzieć, że mają wybór, a nie przymus jedzenia warzyw. Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko zajadało się warzywami, ale to nie jest takie proste. Przymus niczego nie załatwi. Warzywa jeść trzeba. Każdy z pewnością o tym wie, ale zmuszanie dzieciaków do nich, jest tak samo niedobre, jak mówienie dziecku wszelkich prawd i wierzeń, których nauczyliśmy się od swoich rodziców. Dzieci nie będą nas słuchały, bo zawsze chcą zrobić inaczej, po swojemu albo zwyczajnie nam na złość, ponieważ uważają, że rodzice nie mają racji, a dziecko wie lepiej.
Na samym początku mówiłem, że suplementacja organizmu, jest bardzo ważna, a często naturalną suplementację zastępujemy kolorowymi pigułkami, które są nam podawane przez firmy farmaceutyczne w wygodnej formie. Najczęściej na reklamach różnego rodzaju suplementów słyszymy, że ten czy tamten suplement posiada największą dawkę magnezu albo podwójny skład witaminy C lub innej. Jesteśmy mamieni niską ceną i największymi składami pierwiastków, ale nikt nam nie powie podczas trwania reklamy, że pozyskiwanie tanich leków, których w opakowaniu jest dwa razy więcej, niż innych i posiadają jeszcze większą dawkę danego pierwiastka, nie oznacza wcale, że to zdrowy suplement. Najczęściej skład, jest bardzo zły.
Jeżeli interesujesz się suplementacją organizmu, z pewnością poznasz lub znasz różnicę między witaminą C1000, a kwasem L-askorbinowym i witaminą C lewoskrętną lub liposomalną. Kupowana witamina C zupełnie różni się od tych podanych wyżej, ponieważ tak naprawdę dawka tej witaminy i jej przyswajalność, jest na bardzo niskim poziomie i potrzebowałbym 3-4 tabletek musujących, aby zbliżyć się do faktycznego zaspokojenia organizmu na witaminę C. Inaczej wygląda sytuacja z witaminą liposomalną i kwasem L-askorbinowym. Tutaj przyswajalność, jest na zupełnie innym poziomie. Dlatego myśląc o suplementach diety, które możesz przyswajać sobie przeciwko przeziębieniu, nie sięgaj po pigułki za kilka złotych. Zainwestuj w prawdziwą witaminę C, która faktycznie będzie zaspokajała zapotrzebowanie Twojego organizmu.
Dziecko będzie jadło zdrowo, jeśli mu pokażesz, że warto bo warzywa są naprawdę smaczne!
Wiem, że wielu z rodziców bardzo chciałoby dawać swoim dzieciom zielone warzywa i próbować im rozszerzać dietę o różnego rodzaju witaminy. Jednak nic na siłę. My jako rodzice powinniśmy przede wszystkim dawać dzieciom przykład. Jeżeli rodzic nie będzie pokazywał, że jedzenie warzyw, szczególnie tych zielonych, jest smaczne i zdrowe, dziecko najczęściej będzie traktowało je, jak zło konieczne. Wiadomo jaki skutek będzie miała wtedy próba zapoznania dziecka z warzywami. Nasza pociecha nigdy nie będzie chciała próbować i jeść warzyw, ponieważ zawsze będzie się dziecku kojarzyło jedzenie warzyw z czymś złym, niedobrym i traumatycznym.
Dlaczego o tym mówię? Ponieważ moje córki niechętnie zjadały różne warzywa. Część z nich w ogóle nie polubiła, mimo że my z żoną jemy je bardzo często np do śniadania, kolacji czy obiadu. Uwielbiamy z żoną zajadać się kanapką z sałatą, szynką lub serem i różnymi warzywami, jak papryka, pomidor, rzodkiew, ogórek zielony lub kiszony. To jest taka nasza idealna, zdrowa kanapka, która dla nas, jest idealna. Nasze dzieci na początku w ogóle nie przyswajały warzyw. Marchewka oczywiście, ale nic poza tym. Z czasem widząc nas jedzących warzywa, same chciałby próbować pewnych warzyw.
Z czasem polubiły warzywa, których wcześniej nie chciały w ogóle ruszyć, bo twierdziły z przekonaniem, że są niedobre. Nie chciały ich spróbować i nie wiedziały w ogóle, jak smakują, ale zakładały z góry, że im nie smakują. Teraz, gdy są już starsze, nie ma z nimi większego kłopotu. Są warzywa, których próbowały przynajmniej raz, ale nie polubiły ich za bardzo, więc nie zmuszam córek do zjedzenia warzyw, których nie lubią. Jestem zadowolony, jeśli zjadają na śniadanie czerwoną lub żółtą paprykę, kanapkę z pomidorem i ogórkiem albo przegryzają ogórka kiszonego.
Bardzo mi się podoba, gdy zjedzą warzywa z zupy – marchewkę, pietruszkę, buraki, a czasami nawet pora. Jednak nic na siłę. Córki widzą co jemy z żoną i jakie warzywa bardzo lubimy. Teraz jedzą je z nami i stało się to dla nas bardzo naturalne. Czasami dziewczyny kroją sobie same sałatkę z ulubionych warzyw – pomidora, ogórka, papryki, rzodkiewki, dodają do tego serek wiejski i są zadowolone, że mogły pokroić dla siebie i rodziców zdrową sałatkę warzywną na śniadanie.
Dlaczego suplementacja naturalna, jest najlepsza
Moglibyśmy uczyć nasze dzieci tego, co widzimy w reklamach suplementów. Moglibyśmy wmawiać dzieciom, że powinny łykać tabletki, pigułki i inne magiczne leki musujące, które można by pić dowolnie, dostarczając swojemu organizmowi całą tablicę pierwiastków lub tylko kilka z nich. Każda taka tabletka zbudowana, jest w taki sposób, aby można było ją szybko połknąć i zapomnieć o sprawie. Nie musisz niczego jeść i pożywiać się niesmacznymi warzywami, które przecież nie smakują tak dobrze, jak czekolada, słodkie jogurty i owoce, czy frytki i hamburgery. To jest oczywista oczywistość.
Mógłbym teraz powiedzieć, że wszystkie warzywa są GMO i nie ma w nich naturalnych składników, ponieważ rosną na różnych terenach i z pewnością nie są to dziewicze zbocza górskie. To wszystko prawda i nie będę nawet zaprzeczał. Musimy jednak wziąć pod uwagę fakt, że „taki mamy klimat” i nic z tym nie zrobimy, a przynajmniej na pewno nie za naszego krótkiego życia. Z pewnością umrzemy i nasze dzieci umrą wiedząc, że zanieczyszczenie środowiska, jest na takim poziomie, że jakiekolwiek zapewnienia kogokolwiek, jakie warzywa i produkty są BIO, to tak naprawdę, jakbym powiedział, że grzyby w naszych polskich lasach, są bez ciężkich metali.
Niestety mimo tego, że grzyby są bardzo zdrowe, to zawierają różne związki. Szczególnie zbieranie grzybów przydrożnych, nie jest wskazane, ponieważ w ich składzie z pewnością znajdzie się bardzo duża dawka wszystkich związków chemicznych i metali ciężkich, pochodzących chociażby z procesu spalania benzyny. Dlatego ufanie w etykiety i plakietki, że coś stworzone zostało jako BIO i z dbałością aby produkty nie zawierały żadnych składników chemicznych czy ciężkich metali, nie jest wcale takie pewne. Istnieją sposoby przetwarzania produktów w taki sposób, aby były zbliżone do naturalnego, ale czy są naturalne?
Prawdopodobnie te produkty zostały stworzone z dbałością o naturalny skład. Nie da się ukryć, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie składniki, które zawierają, z pewnością rosły lub zostały pozyskane z terenów, które w jakimś stopniu były narażone na działanie zanieczyszczeń. Dzisiaj nie da się tego uniknąć, jeśli nie posiadasz wielkiej kuli próżniowej, do której możesz się przenieść, a cały mechanizm filtrowania powietrza w tejże kuli, pozwala Ci dostarczać czysty tlen. Wyobrażasz sobie taką sytuację? Może za 100 lat albo więcej, gdy zanieczyszczenie środowiska będzie tak duże, że będziemy musieli uciec z Ziemi lub stworzyć zamknięte miasta i filtrować w nich powietrze.
Dlatego póki nie mamy jeszcze miast rodem z filmów science fiction, a produkty, które są nam dostarczane do sklepów i marketów, nie do końca są ekologiczne i pozbawione wad, musimy wybierać najlżejsze zło. Nie da się kompletnie wyeliminować zanieczyszczeń, więc jeżeli już chcemy zbliżyć się do naturalnego odżywiania i pozyskiwania zdrowych składników mineralnych, oraz pierwiastków dla całej rodziny, to najpierw wyrzućmy wszystkie suplementy diety, których nie potrzebujemy. Jeżeli nie jesteś w ciąży, nie masz problemów z dostarczaniem sobie warzyw i nie mieszkasz na księżycu, przestań kupować farmakologicznie stworzone pierwiastki.
Pomyśl o diecie i słuchaj swojego organizmu. Z pewnością już nie raz ostrzegł Cię i powiedział, że czegoś mu brakuje. Możliwe, że tego nie zauważyłeś. Może zbagatelizowałeś, ale na pewno każdy z nas, jest coraz starszy i z wiekiem zaczynamy odczuwać nie tylko braki tego wszystkiego, czego nie otrzymał nasz organizm gdy byliśmy bardzo młodzi. Otrzymamy również sygnały, że starzejemy się powoli i to, co mogliśmy robić lub jeść swobodnie mając 20 lat, w wieku 40 lat może nam ciążyć na żołądku, spowodować wzdęcie lub zgagę.