Właśnie skończyły się ćwierćfinały Mistrzostw Świata. Rozczarowany tata myśli co dalej

Mecz trwa tylko jakiś czas, bramki są dwie, a piłka nie zawsze wpada. To zdanie niczym z klasycznego powiedzonka piłkarskiego.


Po ostatnim wpisie, podobnie jak moja żona, która stała się biegłym recenzentem wszystkich wpisów i czasami również korektorem, poczułem naprawdę spory niedosyt. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłem rozbudować temat świadomości rodzicielskiej o kolejny wpis. Identycznie wrażenia pojawiły się w mojej głowie po ćwierćfinałach Mistrzostw Świata. Niby wszystko gra, jest widowiskowo i faworyci wygrywają, ale czy nie powinno być tak, że skoro ktoś z góry jest pretendentem do korony, to pokazuje się z jak najlepszej strony? Rozumiem zmęczenie materiału, rozumiem trudny rozgrywania spotkań i tempo, ale w końcu to ich praca, biegać za piłką i pakować ją jak najszybciej do bramki. A co ma piernik do wiatraka? To jakby mrugać do dziewczyny po ciemku, niby robimy co w naszej mocy, żeby ją zdobyć, ale nikt poza nami nie ma pojęcia co robimy. W taki sposób odczuwam dotychczasowe zmagania drużyn, przede wszystkim europejskich. Mam nadzieję, że wyrównany półfinał, czyli spotkania wymieszane – Europa-Ameryka Południowa, odbędzie się na przyzwoitym poziomie. Chociaż po Argentynie nie spodziewałbym się zbyt wiele.

Nadal nie odpowiedziałem sobie na pytanie. Więc co ma piernik do wiatraka? Gdybym nie pokazał się żonie z jak najlepszej strony, odpadłbym zapewne w fazie grupowej, gdzie w grupie śmierci na pierwszych miejscach plasowały się: Oczekiwania, Element zaskoczenia i romantyzm… Do tego dochodzi element taktyczny zwany czułymi słówkami i spełnianiem marzeń na kredyt. Czyli co? Fantazjowanie na temat tego co moglibyśmy robić, gdzie być i co zobaczyć, ale oczywiście w jaki sposób żyć razem. I wtedy pojawia się światełko w tunelu, byłem na dobrej drodze do tego, aby zakończyć proces rekrutacji.

 


Świadomość – rzecz przyswojona, nabyta i zrozumiana od samego początku, czyli dziecko w drodze jako element psychicznego nastawienia.


Co chcę wam przekazać? Proces świadomości zaczyna się już we wstępnej fazie poznania, przynajmniej tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Każdy oczywiście może mieć swoje zdanie na ten temat. Miałem lub spotykałem się w swoim życiu z kilkoma, no może więcej, dziewczynami, kobietami, przedstawicielkami płci przeciwnej. Nigdy wcześniej nie myślałem w ten sposób, że: „ok, może fajnie byłoby pomyśleć o ślubie, dziecku, czymś stałym, charakterystycznym dla całej idei bycia na wyższym poziomie w hierarchii społecznej”. Nic z tych rzeczy. To było czysto poznawcze doświadczenie. Świadomość posiadania dziecka z moją żoną była tak oczywista, że gdy pytaliśmy się siebie: „A co będzie jak zrobimy dziecko?”… no to będzie i pokochamy „jak swoje”.

Oczywiście żartowaliśmy wtedy sobie z tego co mówiliśmy, bo przecież nie byliśmy pewni czy nam się uda. Wiadomo nie od dzisiaj przecież, że na świecie różne rzeczy się dzieją i o zdrowe, piękne, co ja mówię, najpiękniejsze dziecko czasami jest trudno. Nie tylko o zdrowe, ale w ogóle czasami zrobić sobie dziecko to nie lada sztuka. Postęp cywilizacyjny niestety niesie za sobą również i drugą stronę medalu, tą niezbyt optymistyczną wersję, która mimo najnowszych badań w zakresie między innymi reprodukcji, nie pozwala niektórym mieć własnego dziecka. O adopcji z własnej perspektywy sobie kiedyś jeszcze napiszemy. Bo to ciekawy temat, a i miałem możliwość spojrzenia przez pryzmat tego odważnego przedsięwzięcia, dzięki pewnej osobie, z którą mogłem osobiście porozmawiać, poruszając z całą świadomością to fantastyczne zagadnienie.

 


Dlaczego w ogóle truję o świadomości i mądruję się jakbym miał do tego prawo? Mam prawo, to jest prawo ojca.


Od zawsze zastanawiało mnie czym kierują się ludzie, którzy „niechcący” robią sobie dziecko. Są na tyle świadomi i dojrzali, żeby przejść ten cały proces od początku, ale gdy ostatecznie na końcu czeka Kinder Niespodzianka, robią wielkie oczy, jakby nie wiedzieli co się w ogóle im przytrafiło. Rozumiem, że kościół zabrania używania antykoncepcji, takie jest ich stanowisko, ale czy nieświadomość i pogarda, a w następstwie odrzucenie dziecka, jest lepszym rozwiązaniem niż wzięcie pigułek czy założenie głupiej gumki? Masz się za katolika? Idź i wyspowiadaj się, Bóg Ci wybaczy. Nie chcesz obrazić Boga? Nie obrazisz go bardziej niż wtedy, gdy wyrzucisz dziecko na śmietnik albo zabijesz z wściekłości, że Ci się przytrafiło.

Tyle na temat.

Komentarze Disqus (0)

tataidziecko