Blog parentingowy Tata i dziecko powstał tak nagle i szybko, że nie zdążyłem powiedzieć sobie: „Jestem tatą”

Wszystko tak nagle i szybko rośnie. Moje cytrusy, kaktusy i dziecko. Czy to ja się tak szybko starzeję, czy to życie przyspieszyło nagle i niespodziewanie i naprawdę jestem tatą Zastanawiałem się wielokrotnie, w jaki sposób rozpocząć mój pierwszy wątek na tata i dziecko. W ogóle cały mój blog parentingowy. Nie wiem w zasadzie czy i ile osób on może zainteresować. Bo tak naprawdę w internecie jest tyle ciekawych treści, że cały czas się zastanawiam, w jaki sposób zareaguje on na moją treść.

Postanowiłem jednak, że spróbuję dołożyć własną cegiełkę, aby wyrazić swoje zdanie na temat parentingu. Jakby nie było piszę w zasadzie dla siebie. Nie wiem jak długo i nie wiem jak często, ale zacząłem i będę się starał pisać do Was o wychowaniu dzieci. Postaram się również przekazać Wam moje myśli i przemyślenia, które przyjdą mi do głowy w trakcie wychowywania córki.

Pierwsze wpisy zawsze są najtrudniejsze i ciężkie do rozliczenia z własnym sumieniem, a przecież mam pisać o sobie, mojej żonie i dziecku, a może nawet o dzieciach. Za każdym razem gdy zabierałem się do pisania czegokolwiek, moja córka skrupulatnie i z pełną nieświadomością tego, co mogłoby się wydarzyć na tej stronie, zakłócała moją determinację. Ale tym razem jest inaczej, bo śpią obie.

Żona ze zmęczenia, a córka tak po prostu, bo jest mała i co chwilę zalicza jakąś drzemkę. Żona położyła się wcześniej do łóżka i znów czuję się jakiś taki jakby starszy. Nie wiem, czy to z powodu tego, że jestem już ojcem, czy rzeczywiście wiek powoli daje mi znaki, że coś się powoli zmienia. Nie twierdzę, że jestem stary, ale odczuwam pewne rzeczy, których nie odczuwałem mając na przykład 20 lat.

Z jednej strony wydaje mi się, że jako ojciec jestem dojrzalszy, z drugiej natomiast odczuwam pewną niepewność jako rodzic. To chyba oczywiste. W końcu zaczął się okres mojego życia, w którym muszę być odpowiedzialny nie tylko za żonę, ale również za własne dziecko. To naprawdę dużo jak na jedną głowę. Do tego muszę myśleć również o sobie.

Dlaczego? W zasadzie nigdy się wcześniej nad tym nie zastanawiałem, ale teraz już wiem, że trzeba mieć dla kogo żyć, a najważniejsze jest to, że należy dbać o własne zdrowie, bo nigdy nie wiemy kiedy nas zabraknie w życiu naszych bliskich. Upewnijmy się, że spędzimy z nimi najważniejsze chwile w ich życiu.

Zatem, kontynuując swoje przemyślenia i nawiązując do tytułu mojego wpisu. Tak właśnie wygląda rzeczywistość na dzień dzisiejszy. Trzydzieści dwa lata na karku, w grudniu stuknie wiek Chrystusowy i nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że mam córkę. Kto by pomyślał. Często zastanawiam się, w jaki sposób radzą sobie ojcowie posiadający córki. Wiadomo, że facet zwykle pragnie mieć syna.

Nie wiem ile w tym prawdy, ale gdyby się zastanowić nad tym przez dłuższy czas, z pewnością fajnie byłoby grać z nim w piłkę, układać samochody i statki z klocków lego albo bawić się samochodami i różnymi figurkami bohaterów, jak za dawnych czasów, gdy byłem sam dzieckiem.

Mam córkę i jestem z tego dumny. Chociaż nie pogramy razem w piłkę i prawdopodobnie będę musiał polubić różowy kolor, a w domu będzie dużo lalek i tym podobnych rzeczy, mam nadzieję, że sobie z tym poradzę i będziemy najlepszymi kumplami 😉

Tata i dziecko - dumny tata

Tata i dziecko – skutków tego połączenia nie da się w ogóle oszacować. Zniszczeń tym bardziej

Jak już wspomniałem wcześniej, mam córkę. Dorobiłem się własnego dziecka, mimo że jeszcze kilka lat temu sam mogłem powiedzieć o sobie dzieciak, niedojrzały facet, a teraz tylko spójrzcie. Piszę bloga parentingowego o wychowaniu dziecka. Pierwszy raz w zasadzie zdecydowałem się cokolwiek opublikować. To naprawdę brzmi dość dumnie, nie sądzicie? W ogóle posiadanie (tu głupie słowo, bo jak można posiadać żywą istotę zdolną do własnego, niezależnego zdania, która zawsze pokaże gdzie jest nasze miejsce w szeregu) dziecka jest samo w sobie czymś co napawa dumą, ale i wątpliwościami.

Jednak o tym napiszemy sobie innym razem. Nie ma co wyczerpywać zbyt szybko naszego zapału i tematów do rozważań rodzicielskich. A jeżeli już chodzi o naszą małą, zwariowaną królewnę. Aleksandra wywróciła cały nasz świat do góry nogami, a teraz gdy już skończyła roczek i samodzielnie chodzi, dodaje naszej wyobraźni i spostrzegawczości nowych bodźców.

Rodzice wiedzą, o czym mowa i chociaż wydaje nam się czasem, że nad czymś panujemy to nasze dziecko pokaże nam w łatwy i dość bolesny sposób, że nie mamy pojęcia, ani co robimy, ani dokąd zmierzamy. Od samego początku nasza pociecha uświadomi nam, po pierwsze: kto jest najważniejszy w domu, po drugie: kto jest najważniejszy w domu, a po trzecie: patrz punkt jeden i dwa.

O planowaniu czegokolwiek napiszę innym razem, bo to dość ciekawy temat i naprawdę trzeba się napocić, żeby móc z dzieckiem zaplanować jakąś większą akcję lub wyjście w teren. Wracając jednak do meritum, w jaki sposób ogarniam rzeczywistość? Rzucam się w wir codzienności mojego dziecka i próbuję znaleźć czasami coś, czego mógłbym się chwycić, żeby poczuć czasami grunt pod stopami, a poza tym dobrze się bawię.

Codzienna monotonia? nie ma takiego pojęcia. Stałe godziny czegokolwiek? staramy się, ale nie zawsze nam to jakoś wychodzi, bo pogoda zła, bo nie ma humoru, bo nie, bo tak, bo zęby wychodzą, bo to i tamto. To jakby wszystkie znane nam żywioły zamknąć w jednym, małym ciele i pozwolić im robić co im się żywnie podoba… jak już wcześniej wspomniałem, nie pozostaje mi nic innego, więc wsiadam w ten młyn i raczę się urokami dzieciństwa, dawno już zapomnianego.

Blog taty - blog parentingowy

Nieważne co było, najważniejsze co będzie dalej

Prawdę powiedziawszy gdyby ktokolwiek, nawet najbardziej zagorzali optymiści, stawiali na tego ogiera w biegu reprodukcyjnym, straciliby zapewne niejedną fortunę, a fiskus miałby już nie jeden, kolejny biurowiec dla swojej ideologii wspomagania nas w naszym podłym, kapitalistycznym żywocie. Co tu dużo mówić. Nie paliłem się do zapłodnienia, a już z pewnością nie przez przypadek.

Tak wiele się słyszy o wpadkach, niechcianych ciążach i tym podobnych historiach, że człowiek czasami zastanawia się dokąd ten świat zmierza. Zmierzałem ze światem w ciekawym kierunku. Praca, zabawa i wyłącznie własny, wrodzony egocentryzm. Jeszcze kilka lat temu nie miałem pojęcia, że tak bardzo zapragnę posiadać szczęście w innej postaci niż wyłącznie materialnej czy cielesnej.

Taka długa droga przebyta od początku do chwili obecnej, że aż ciężko opisać wszystko nawet w skrócie. Postaram się to jednak jakoś rozprowadzić w miarę upływu czasu, jak masło na wielu kromkach chleba, nie przesadzając z masłem. Jako że mogę korzystać z wolności słowa i nieograniczonego czasu, powiem tylko na koniec: REPRODUKUJCIE.

Nie mówię o czystej kalkulacji, ślub no to musi być dziecko, no i oczywiście odwrotnie. To również idiotyczne podejście. Bądźcie na to gotowi, nie spieszcie się, bo nie chodzi wyłącznie o waszą pomyłkę, ale o życie, które wychodzi z waszego warsztatu cielesnych rozkoszy.

Niech więc to będzie decyzja przemyślana i przede wszystkim zrozumiana, bo dziecko to fajna sprawa – TYLKO DLA LUDZI DOROSŁYCH i w pełni świadomych.

Czy byłem świadomy? Nie mam pojęcia, ale wiem, że jestem i to jest najważniejsze co wiem.

Komentarze Disqus (0)

tataidziecko