Posiadam trzy córki. To nie jest tajemnica. Każda z nich jest cudowna, wyjątkowa i tak odmienna od pozostałych, że mimo więzi krwi, potrafią wywrócić codzienność do góry nogami. Dzięki temu, że posiadam trójkę dzieci, mogę się z Tobą podzielić swoimi wrażeniami w wychowaniu tej małej gromadki. Pamiętaj przy tym, że nie posiadam syna, więc moje doświadczenia w wychowaniu, dotyczą wyłącznie małych, trzech niesfornych kobiet!
Trzy porody rodzinne, czy to nie jest zbyt wiele, jak na jednego faceta?
Mógłbym powiedzieć, że jestem doświadczonym rodzicem i jestem zobowiązany do podzielenia się swoimi wrażeniami na temat porodu z innymi ojcami. Tym bardziej, że jako ojciec prowadzący bloga, przekazuję pewne swoje przemyślenia na różne tematy. Uwierz mi, że do eksperta wiele mi brakuje, a moje przemyślenia są tak spontaniczne, że czasami zastanawiam się czy faktycznie powinien je ktokolwiek czytać. Nie robię tego jednak dla rozgłosu, sławy czy pieniędzy. Robię to dla siebie, mojej rodziny i bliskich. Jeżeli nim nie jesteś, ale przeczytasz mój tekst i będzie dla Ciebie pomocny, a do tego zostawisz komentarz, będzie mi niezmiernie miło. Jeśli nie, to spoko. Przecież nie musi Ci się podobać, to co piszę.
Wracając jednak do tematu. Musisz wiedzieć, że każdy z porodów, w których uczestniczyłem, a byłem na każdym z trzech, różnił się totalnie. Oczywiście mogło się ułożyć inaczej, ale los chciał rzucić nas w objęcia różnych doświadczeń położniczych, więc opowiem Ci o nich tak, jak ja widziałem to swoimi oczami. Pierwszy poród odbył się w czerwcu 2013 roku i wtedy sądziłem, że jest to najważniejsze wydarzenie w moim życiu, zaraz po tym, jak dowiedziałem się, że moja narzeczona jest w ciąży i następnie wzięliśmy ślub oraz zorganizowaliśmy wesele. Nie mogłem się doczekać swojego, pierwszego dziecka. Zrobiliśmy wszelkie, możliwe badania, aby dowiedzieć się czy z dzieckiem jest wszystko w porządku.
W pewnym sensie było to szaleństwo, ale wydaje mi się, że jest to domena pierwszego dziecka. Każdy rodzic przesadnie świruje na temat ciąży i porodu, a później również sprawdza w nocy czy dziecko oddycha. Oczywiście to normalne, bo przecież podczas ciąży i po porodzie nie jesteśmy już sami, ale bierzemy odpowiedzialność za małego człowieka, który jest pod naszą opieką, a więc jesteśmy zobowiązani zrobić wszystko co będzie możliwe, aby zapewnić mu bezpieczeństwo.
Nasz pierwszy poród, to była jazda bez trzymanki, a ja trzymałem się twardo na nogach!
Istnieje w Internecie i opowieściach na temat porodów wiele memów i filmów, na których świeżo upieczeni ojcowie mdleją lub opadają z sił z wrażenia. Nic takiego nie miało miejsca w trakcie naszych porodów, ponieważ wiedziałem, że przecież najważniejsza jest moja żona i dziecko, więc nie chciałem, aby pielęgniarki traciły jeszcze czas na podnoszenie i cucenie starego, ciężkiego byka, który nie wytrzymał widoku dziecka lub samego porodu. Musiałem dać radę i uczepiłem się nogami terenu, niczym śruba w betonową ścianę i stałem filarem obok mojej żony. No może nie podczas pierwszego porodu.
Pierwszy nasz poród zakończył się cesarskim cięciem, więc mogę powiedzieć, że towarzyszyłem swojej żonie wyłącznie na sali podczas całonocnego wyczekiwania na odpowiedni moment. Pojechaliśmy późnym wieczorem. Zdaje się, że było jakoś po 22, jak moja żona szykowała się już do porodu. Walczyliśmy przez pół nocy, aby mała Ola mogła wyskoczyć swobodnie z brzucha. Co ta moja żona naskakała się na piłce i wysilała się, aby młoda wylazła, a tu cały czas nie było wystarczająco dobrze. Dlatego po wielu próbach, w końcu lekarz prowadzący zdecydował się na cesarskie cięcie.
Później potoczyło się lawinowo i zanim się zorientowałem, dostałem do tulenia swoją pierwszą córkę. Zero wsparcia podczas samego porodu, przecinania pępowiny czy obserwowania tego momentu, gdy żona dostaje dziecko wraz z jego pierwszym oddechem. Czułem niedosyt i pewnego rodzaju rozczarowanie, ponieważ nie sądziłem, że cesarskie cięcie jest taką szybką operacją i po niespełna 30 minutach, miałem dziecko na rękach. Co prawda mogłem się wtulić i zobaczyć swoje dziecko, które było już ze mną, starało się patrzeć i trzymać mnie za palec. Brakowało mi jednak tego momentu, gdy wraz z żoną trzymamy się za rękę i możemy doczekać momentu urodzenia dziecka. Mimo wszystko było to jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu.
Przypuszczam, że dlatego właśnie zdecydowaliśmy się, między innymi, na kolejne dziecko. Oczywiście nie tylko dlatego, ale był to jeden z ważnych elementów, które decydowały o tym, że chcieliśmy powtórzyć cały proces. Stwierdziliśmy również z żona, że córka nie powinna wychowywać się sama z rodzicami i potrzebuje kogoś jeszcze. Mogliśmy kupić szczeniaka i pozwolić się Oli wychowywać z psem, ale stwierdziliśmy, że w pewnym momencie piesek nie będzie w stanie z naszą córką porozmawiać czy układać klocków, więc uznałem, że psa możemy kupić, gdy nasza rodzina będzie już kompletna. Nie spodziewałem się, że uda nam się strzelić aż trzy gole 😉 Jednak zanim do tego dojdziemy…
Drugi poród i pierwsza, naturalna i eteryczna Alicja K.
Podczas gdy już zapominałem o porodzie i zajmowałem się w pełni wychowaniem swojej pierwszej córki, pojawił się zalążek nadziei, że oto moja żona ponownie jest w ciąży. Alicja była owocem pewnego, romantycznego wyjazdu w góry do domku z ciepłym i przyjemnym kominkiem, przy którym można było się miło ogrzać. Jak się później okazało, bardzo skutecznie! Nasza góralka urodziła się w lipcu 2015 roku, a więc w ciepły, letni dzień, a dokładnie poranek. W zasadzie nie spodziewałem się porodu, a żona przez całą noc walczyła ze skurczami, gdy ja smacznie spałem i w zasadzie nie wiedziałem aż do rana, że powinniśmy w zasadzie jechać już do szpitala.
Akcja jednak była tak szybka i niesamowita, że sami byliśmy zdziwieni. Z samego rana odprowadziliśmy Olę do żłobka i pojechaliśmy po prostu do szpitala klinicznego, aby sprawdzić co się dzieje. Żona w szpitalu dowiedziała się, że w zasadzie to powinniśmy już rodzić. Dlatego ja w popłochu. Żona zabrana do góry na porodówkę. Wszystko było przygotowywane, a moja skromna osoba poleciała do windy, aby pojechać wejściem dla ojców oczekujących porodu. Zostałem wezwany w odpowiednim czasie, aby uczestniczyć w całym przedsięwzięciu i wspomóc małżonkę w tym bolesnym, acz pięknym akcie.
Tak naprawdę po 3-4 godzinach było już po w wszystkim. Drugi poród zakończył się naturalnie, dlatego uczestniczyłem w nim od początku do końca. Widziałem i czułem wszystko, co powinien czuć ojciec podczas porodu swojego dziecka, czyli uścisk żony, która czuła moje wsparcie i spoglądała na mnie, gdy skurcze na chwilę mijały, aby upewnić się, że jestem i trzymam ją cały czas za rękę. Co prawda pępowiny nie dostałem do przecięcia, a ponieważ rodziliśmy w szpitalu klinicznym, w porodzie uczestniczyły stażystki, widok naturalnego porodu i tego małego, fioletowego stworka, nabierającego kolorów wraz z każdym, kolejnym oddechem, stało się dla mnie czymś, czego powinien doświadczyć każdy tata.
Trzeci poród i nasz mały psikus, czyli Laurita!
Czas mijał, a my byliśmy z żoną przekonani, że w zasadzie wszystko już się fajnie ułożyło. Wychowywaliśmy dwie córki i tak naprawdę stwierdziliśmy, że są w bardzo dobrym wieku, ponieważ jest między nimi tylko dwa lata różnicy, dlatego spędzając czas ze sobą, mogą się bawić i gdy tylko Alicja dogoniła Aleksandrę, w zasadzie nie było widać praktycznie w ogóle różnicy wieku. Nie wiem co nas podkusiło i dlaczego, ale po prostu stwierdziliśmy, że czas najwyższy przestać się przejmować wszystkim dookoła. Mieliśmy czas gdy zwątpiliśmy w wiele spraw. To był bardzo trudny okres, o którym ciężko byłoby pisać tak swobodnie, jak teraz. W każdym razie postanowiliśmy żyć pełnią życia i miłością.
Zanim się spostrzegliśmy okazało się, że mimo pewnych przeciwności losu i różnych zawirowań w życiu, które były niezależne od nas, nagle pojawił się mały psikus. Los chciał, że trafiliśmy kolejną szóstkę w życiowym totolotku. Jednak nie dlatego Laurka ma przydomek psikus, ale o tym później. Gdy dowiedzieliśmy się w 2020 roku, że żona jest w ciąży po tylu latach po pierwszym porodzie, zastanawialiśmy się jak to będzie. Dziewczyny miały już 5 i 7 lat, więc nowa siostra, zostanie tylko z rodzicami. Dziewczyny nie będą się chciały bawić z maluszkiem, bo przecież spędzają cały czas ze sobą, a tym bardziej martwiliśmy się, że nie zaakceptują nowego dziecka lub pojawią się jakieś problemy z adaptacją. Jednak o tym za chwilę.
Gdy przyszedł czas porodu, byłem mega przejęty, ponieważ wybraliśmy zupełnie inny szpital, w inny mieście. Laurka nie urodziła się we Wrocławiu, a w Oleśnicy, więc musieliśmy przejechać trochę kilometrów do szpitala. Zawiozłem żonę do szpitala, ponieważ sądziliśmy, że zaczął się poród. Teściowa była w gotowości, aby móc zająć się starszymi córkami. Okazało się, że był to fałszywy alarm, a żona nadal ma skurcze, które nic nie dają. Przyszła decyzja, aby wywołać poród i w końcu rozpocząć całą akcję, ponieważ lekarzom zależało, aby żona urodziła córkę naturalnie, skoro Alicja również przyszła na świat w sposób naturalny. Gdy przyszedł czas, żona zadzwoniła do mnie, że mogę przyjechać do szpitala na poród.
Wziąłem, jak zwykle, rzeczy na przebranie, które mogłem założyć wchodząc na salę. Podjechałem na parking przed szpitalem i czekałem. Siedziałem spokojnie i czekałem na wezwanie. Czas dłużył się i wyglądało, jakby miał się zatrzymać. Nagle usłyszałem dźwięk w telefonie. Żona dzwoni. Odbieram i słyszę, że mogę iść do wejścia, aby przygotować się do porodu, bo zaraz będzie się działo. Nie zastanawiając się specjalnie wziąłem torbę, zamknąłem auto i poleciałem do wejścia szpitala. Ze względu na COVID, musiałem być sprawdzony na wejściu przez wojskowych, którzy zabezpieczali placówkę szpitalną.
Gdy wpadłem na porodówkę, przebrałem się szybko i poleciałem tam, gdzie mnie skierowano. Zobaczyłem swoją żonę gotową do porodu. Nie będę Wam opisywał całego wydarzenia, bo prawdopodobnie mógłbym wykorzystać do tego tematu osobny artykuł. Powiem tylko, że był to najmilszy i najbardziej zorganizowany poród ze wszystkich. Cały zespół wspierał nas podczas porodu. Nie było gapiów i nikt niepożądany nie wchodził na salę porodową. Akcja trwała najdłużej ze wszystkich porodów, ale gdy tylko ujrzałem Lauritę, trzymając żonę za rękę wiedziałem, że to będzie wspaniały dzień.
Ten fioletowy, mały ludzik, który wraz z każdym, nowym oddechem nabierał coraz piękniejszego, różowego koloru, przyszedł na świat, aby ukończyć nasze dzieło, nasz masterpiece – arcydzieło. Po raz pierwszy zostałem również poproszony o przecięcie pępowiny i taki mały, coraz bardziej różowy ludzik razem z żoną ułożył się ładnie, aby cieszyć moje oczy. Każdy z porodów był wyjątkowy, ale ten ostatni okazał się kompletnym i książkowym przykładem z opisów szczęśliwych ojców, którzy mogli uczestniczyć, przecinać pępowinę i trzymać żonę za rękę, a swoje dziecko wziąć w ramiona tuż po porodzie, nie przejmując się niczym.
Jak to jest mieć trójkę dzieci?
Obecnie posiadam trzy córki. Nigdy bym się nie spodziewał, że los i moja żona obdarzy mnie taką radością. Nie dostąpiłem możliwości oceny, jak to jest mieć syna, ponieważ nie było mi to pisane najwidoczniej, ale mogę powiedzieć Wam jedno, posiadanie trójki dzieci, a nawet czwórki nie jest wcale trudne lub niemożliwe czy nie do ogarnięcia. Każdy komu wydaje się, że posiadanie więcej, niż dwójkę dzieci, nie mieści mu się w głowie, może spać spokojnie. Uwierzcie mi, że dzieci nie są wcale takie złe, jakby mogło się wydawać.
Wiem, że hałasują od urodzenia, płaczą, trzeba im przebierać pampersy, ale uwierzcie mi, że więcej problemów z dziećmi mają rodzice jednego malucha, niż Ci, którzy zdecydowali się mieć dwójkę, trójkę, a nawet czwórkę dzieciaków. Dlaczego? Ponieważ jedynak zawsze będzie wymagał więcej uwagi i pragnie jej najbardziej. Nie mając wsparcia w bracie czy siostrze, chce zrekompensować sobie stratę w rodzicach, którzy nie zawsze rozumieją problemy małych dzieci. Brat czy siostra będzie wspierać dziecko w jego rozwoju, ponieważ myśli podobnie. Nawet jeżeli jest młodszy o dwa czy trzy lata lub więcej.
Rodzeństwo prędzej czy później trzyma się razem. U nas jest dwa lata różnicy między dziewczynami i gdy tylko Alicja zaczęła chodzić i mówić pierwsze słowa, to tak naprawdę bawiła się bez problemu z Aleksandrą, a teraz gdy mają 6 i 8 lat, tak naprawdę nie ma między nimi różnicy ponad tę, którą widać w metryce. Dziewczyny czasami bawią się tak beztrosko, że słychać je w całym domu, a czasami siedzą cicho, aż wydaje mi się, jakby dzieci wcale nie było w domu.
Oczywiście mają głupie pomysły i zdarzają się wtopy, jak malowanie ciała długopisami, bo trzeba zrobić sobie tatuaże, które nie schodzą po myciu mydłem, a później jest lament, że nie można zmyć nieudanego tatuażu i robi się głośno, ale w większości przypadków są to normalne zabawy, które są bezpieczne i pomagają im spędzać czas we dwójkę. Nie ma co się zrażać do dzieci, ponieważ zawsze pojawią się w ich głowach różne pomysły. Czasami są to po prostu eksperymenty, aby poznać coś nowego lub sprawdzić czy coś działa w taki sposób, jak sobie obmyślą, dlatego warto pozwalać dzieciom na różne zabawy, o ile są one dla nich bezpieczne.
Czy zdecydowałbym się na jeszcze jedno dziecko? Z pewnością. Nie mam problemów z tym, aby posiadać czwórkę dzieci. Rozmawialiśmy o tym z żoną wielokrotnie i prawdopodobnie wstrzymujemy się z tą decyzją ze względów finansowych i logistycznych, ponieważ każde, nowe dziecko, to dodatkowe ubrania i inne akcesoria, w zależności od wieku dziecka. Oczywiście jest to również dodatkowe siedzenie w samochodzie, więc posiadając trójkę dzieci, jesteśmy w stanie posadzić je w normalnym, pięcioosobowym samochodzie, do którego wejdą trzy foteliki bezpieczeństwa.
Decydując się na czwarte dziecko, trzeba wziąć pod uwagę fakt, że normalne auto osobowe nie pomieści całej rodziny. Czy będzie to kombi, a nawet SUV, nie będzie możliwości normalnego zapakowania do nich czwórki dzieci. Wtedy potrzeby jest specjalny samochód, który pomieści nie tylko 6-osobową rodzinę, ale również wszystkie bagaże. My posiadamy SUV-a Mitsubishi Outlander z napędem na cztery koła, który posiada możliwość rozłożenia dodatkowych dwóch foteli w bagażniku. Jest to dla nas o tyle niewygodne, że tracimy wtedy prawie całą przestrzeń bagażową i musielibyśmy posiadać bagażnik dachowy albo ciągnąć za sobą przyczepkę, która pełniłaby funkcję garderoby.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ decydując się na kolejne dziecko warto wziąć pod uwagę fakt, że potrzebne są dodatkowe ubrania i akcesoria. Do tego dzieci muszą również mieszkać w odpowiednich warunkach, bo wychowywanie trójki czy czwórki dzieci w 45 metrowym mieszkaniu, jest moim zdaniem niepoważne. Posiadanie jednego czy dwójki dzieci, jest ogólnie bezproblemowe w tej kwestii, ponieważ małe mieszkanie i najzwyklejszy, osoby samochód pomieści całą rodzinę i będziecie mogli swobodnie mieszkać oraz poruszać się wszędzie.
W przypadku trójki dzieci trzeba pomyśleć szerzej, ponieważ każde z dzieci potrzebuje również swojego łóżeczka i kąta do odrabiania lekcji, zabawy i do spędzania czasu ze swoim rodzeństwem, gdy rodzice chcą na przykład obejrzeć coś w telewizji albo posiedzieć sobie w spokoju. Dlatego myślcie logicznie i zastanówcie się dobrze czego chcecie, co będzie Wam potrzebne i w jaki sposób ogarnąć małą gromadkę, a wtedy wszystko będzie dobrze! Róbcie dzieci, bądźcie płodni, ale przede wszystkim mądrzy i rozważni, a na pewno wszystko Wam się uda!