Wychowanie dziecka to powinność i obowiązek każdego rodzica. Jest jednak jedno 'ALE”
Każdy rodzic chciałby wychowywać swoje dziecko w atmosferze zabawy i beztroski. To jest oczywiście tylko marzenie, bo rzeczywistość jest zupełnie inna. Pragniemy dla naszych pociech jak najlepiej i chociażbyśmy posiadali niewiele i tak oddamy wszystko swoim dzieciom. Zawsze chcemy, aby miały w swoim życiu lepiej, niż my mieliśmy, gdy byliśmy dziećmi. I nieważne jak byśmy mieli dobrze. I tak pragniemy lepiej dla naszych pociech, bo tacy już jesteśmy. Po prostu mając dzieci, przeistaczamy się w istoty nastawione na dawanie i oddawanie wszystkiego, co najlepsze właśnie dzieciom, bo czujemy się za nie odpowiedzialni i pragniemy, aby wszystko, co robimy dla nich, było przez nie zapamiętane jak najlepiej i aby wiedziały, że tata i mama zawsze chce dla nich najlepiej i nikt na świecie nie będzie za nimi tak jak rodzice.
No cóż, to prawda. Będziemy zawsze starali się zapewnić dzieciom przyszłość, która każdego dnia jest usłana różami. Codziennie pracujemy, aby dorastanie było czymś, co zapamiętają do końca życia, bo zawsze z nimi byli rodzice. Ok, jeżeli chodzi o powinności, zwykle myślę, że każdy z Was się zgodzi ze mną. Oprócz naszych obowiązków wobec dzieci oraz podstawowego, czyli wzięcia odpowiedzialności za nasze pociechy, a w zasadzie za ich życie, jesteśmy zgodni. Każdy rodzic jest winien zrodzonemu dziecku opiekę i bezpieczeństwo 🙂 to jest tak oczywiste, jak to, że powinniśmy mieć na uwadze tylko dobro naszego dziecka.
Dlatego staramy się wpajać dzieciom wszelkie mądrości, uczymy prawidłowych postaw i spędzamy czas na pokazywaniu dzieciom całego świata, ale czy to wszystko, co jest od nas wymagane, jako rodziców? Może o czymś zapominamy? Zawsze zastanawiałem się czego tak naprawdę nie robie dla moich dzieci i z nimi. Co mi umyka i dlaczego czasami wydaje mi się, że nie jestem dobrym rodzicem. Przecież każdego dnia żyję właśnie dla nich. Zarabiam pieniądze, chodząc do pracy. Nawet firmę założyłem, aby moje dzieci mogły powiedzieć, że tata jest przedsiębiorczy i prowadzi biznes. Spędzam z moimi pociechami czas, bawię się z nimi i zawsze, gdy moje córki są chore albo po prostu trzeba iść do lekarza, albo na szczepienie, żona wie, że może na mnie liczyć, bo pracując na etacie, nie może sobie pozwolić na takie wyjścia z pracy. Nie dlatego, że nie ma takiej możliwości, ale po prostu czasami lepiej, żebym to ja poszedł, szczególnie na szczepienie, gdy trzeba dziecko przytrzymać dobrze, aby nie machnęło ręką czy nogą i nie zrobiło sobie krzywdy podczas wkłucia igłą. Różnie to bywa, więc lepiej nie powodować jeszcze większego stresu.
Budujemy codzienną więź z dzieckiem. Dziecko to widzi, więc trzeba się naprawdę postarać
Wcześniej mówiłem, że czuję, jakby mi coś umykało w życiu. Szczególnie jeżeli chodzi o wychowanie dzieci. Może nie do końca chodzi o sam proces, ale o to, że często tracę czas na pewne nieporozumienia, niedopowiedzenia, spory, kłótnie i różnego rodzaju kwestie sporne. Na przykład gdy trzeba doprowadzić dziecko rano do używalności publicznej. Rodzic chciałby, aby dziecko słuchało tego, co się do niego mówi i wypełniało nasze polecenia, a nawet było posłuszne wtedy, kiedy właśnie tego chcemy. A już na pewno, wtedy gdy w naszej obecności są inni rodzice albo dziadkowie, którzy wszystko załatwiają pokojowo, jak za machnięciem magicznej różdżki. Wtedy często krew człowieka zalewa, że dziecko nie chce nas słuchać, ale jak tylko babcia przyjdzie i powie tym swoim „sposobem”, to nasze dzieci słuchają jej głosu, jak na hipnotycznym haju.
To naprawdę wspaniałe, ale jako rodzice możemy czasami odczuć, że po prostu nie dajemy sobie rady albo, że jesteśmy niedobrymi rodzicami. Bo skoro babcia może w ten sposób to, dlaczego my nie dajemy rady, a jak już nasze dziecko nie słucha w ogóle, to po prostu możemy łatwo wpaść w złość. Co oczywiście sprawi, że babcia przyjdzie i przytuli. I wtedy to już w ogóle można się załamać 🙂 Dlatego właśnie warto jest zawsze pamiętać, że niepotrzebne spory i nieporozumienia warto szybko łagodzić i nie myśleć o własnej dumie albo o tym, że dziecko musi być za wszelką cenę posłuszne i słuchać wszystkich, naszych poleceń, bo nigdy tak nie będzie.
Wychowanie dziecka to nie tylko mówienie mu co ma robić, a czego nie. To nie tylko zwracanie mu uwagi, ale poświęcanie jej w dużej ilości, ponieważ to właśnie przebywając z nami na co dzień, nasze dziecko tak naprawdę uczy się najwięcej i najlepiej. Podpatrując swoich rodziców oraz ich relacje, dziecko oczekuje wzorców zachowań między bliskimi osobami. Więc jeśli nie będziemy uważali na to, co mówimy przy dziecku i w jaki sposób się zachowujemy, może się okazać, że nasza pociecha zwyczajnie rzuci w naszym kierunku brzydką wiązankę słów albo będzie na nas krzyczeć i rozwiązywać kwestie sporne tylko i wyłącznie krzykiem i tworzeniem ogromnych burz, często nieadekwatnych do sytuacji.
Popełniam wielki błąd – zdarza mi się uważać problemy moich dzieci za błachostkę
Znacie to skądś? Ja niestety często walczę z tym i równie często przegrywam, łącząc próbę wychowywania moich córek, z próbą ogarnięcia rzeczywistości oraz mojej pracy. Zwykle te szaleńcze próby kończą się jakimś nieporozumieniem, czasem stresem lub kłótnią, bo dzieci chcą być zrozumiane, ja nie mam dużo czasu od rana i wychodzi na to, że każdy próbuje przeforsować swoje racje, które i dla mnie i dla moich dzieci, na poziomie każdego z nas, są oczywiście bardzo ważne. Jako rodzic rozważam wtedy przeważnie jedną opcję. Jako rodzic pracujący i ojciec patrzę kategoriami tego, w jaki sposób moje racje wpływają na życie całej rodziny i w ten sposób w mojej głowie rodzica tworzy się myśl, że niedobrana sukienka lub nie takie rajstopy do bluzki, lub też buty, które się nie podobają mojej córce, nie mają wpływu na nasze życie i ani nie pomogą w zarabianiu pieniędzy, ani nie uratują nikomu życia.
Jestem w błędzie. Ostatnio tak naprawdę doszedłem do wniosku, że gdy uda mi się rozwiązać problemy moich dzieci, szczególnie w czasie, który kurczy się dla mnie, bo na przykład wychodzę do pracy, jestem w stanie o wiele szybciej rozpocząć dzień oraz w dobrym humorze. Nie bagatelizując pewnych problemów, dla mnie tak naprawdę nieistotnych, mogę spowodować, że moje córki chętnie wstaną z łóżka nad ranem, szybciej się ubiorą i o wiele lepiej będę mógł rozplanować czas, który mam, aby w odpowiednim momencie wyjść z domu z dziećmi ubranymi i gotowymi do żłobka i przedszkola. Moja przewaga nad osobami pracującymi na etacie jest taka, że wyłącznie sam narzucam sobie tempo pracy oraz ilość godzin, jakie w niej spędzam. Nie zmienia to jednak faktu, że poranne spotkania z umówionymi klientami nie mogą tak po prostu zostać przełożone. Przecież każdy ceni swój czas. Rodzice chyba nawet dwa razy bardziej 🙂
Staram się więc nad ranem, aby moje dzieci rozbudziły się na tyle, że mogą spokojnie usiąść i posłuchać mnie ze zrozumieniem. Gdy uda mi się uzyskać ich uwagę, wtedy można przejść do działań negocjacyjnych. Wtedy najczęściej pojawiają się problemy natury kobiecej, czyli przebieranie i wymiana bielizny, rajstop, bluzek i spódniczek, aby pasowały do aktualnego gustu każdej z córek. Ponieważ sukienka lub spódniczka, która w zeszłym tygodniu była ulubiona, w tym tygodniu może być brzydka. Tak po prostu i moja starsza córka jej zwyczajnie nie założy. Te problemy dla mnie są czasami kłopotliwe, bo są błahe. Rano po prostu szykuję się, ubieram w coś, co jest czyste lub ewentualnie bardziej eleganckie, jeśli mam spotkanie biznesowe i tutaj temat się kończy. Dla mnie problemem byłoby w tej chwili pismo z US, że zalegam z zapłaceniem podatku albo wezwanie celem wyjaśnienia takiego, czy innego zakupu na fakturę, bo nagle jakiś urzędnik stwierdzi, że chcę kogoś oszukać na 20 zł.
Myśląc o problemach na bieżąco uważam, że moje problemy są tak naprawdę ważne, a dzieciaki po prostu bez sensu marudzą, ale gdy siedzę i myślę o tym w inny sposób, dochodzę do wniosku, że ok ja mam swoje problemy, rachunki i konieczność zdobywania klientów itd., ale jakie problemy mają moje córki? Dla nich problemy, które w swoim wieku posiadają są ważne, bo adekwatne do ich życia oraz tego, co przeżywają na co dzień. Dlatego nie powinienem ich deprecjonować tylko dlatego, że ich nie rozumiem albo, że po prostu z nich wyrosłem bo mam już 30 lat przewagi nad swoim dzieckiem.
Aby zrozumieć dziecko musiałem zrozumieć, że każdy ma problemy dopasowane do swojego wieku
To takie proste prawda? Uważamy, że nasze problemy i kłopoty, praca, rachunki oraz prowadzenie domu i zapewnienie dzieciom dobrego życia to są ważne, a w zasadzie najważniejsze kwestie, a problemy dzieci to nic w porównaniu do tego, co my przeżywamy. Często możemy sobie powiedzieć: „dziecko, jak ja bym miał takie problemy, jak Ty!”, „co Ty masz za problem. Daj już spokój”, „robisz awanturę o spódniczkę/majtki/bluzkę? Naprawdę? Masz zaraz Ci dam wszystkie do wyboru”. Myślę, że coś w tym stylu na pewno moje córki kiedyś usłyszały ode mnie lub mojej żony. I to nie dlatego, że deprecjonujemy cały czas problemów swoich dzieci lub z premedytacją chcemy powiedzieć im, że te problemy to bzdura. Robimy to instynktownie, bo według nas to, co dla naszych dzieci jest ważne w danej chwili, dla nas jest po prostu bez znaczenia.
Często nie myślimy o tym, że nasze dzieci nie mają większych problemów, a wybór ubrania lub konieczność zrobienia awantury o złe majtki to w danym momencie najważniejszy problem świata. Świata, którego nasze dzieci zaznały na tyle, jak bardzo mogły, czyli w przedszkolu, w domu, na spacerach, wspólnych wycieczkach czy podczas wizyt u dziadków. Często zastanawiam się, jak można zrobić awanturę o lizaka. Nie o to, że się go nie dostało, ale że to nie taki, jak sobie córka wymarzyła. Myślę sobie, że w dupie się przewraca, ale później patrzę na siebie i gdy coś mi nie pasuje albo nie smakuje, to po prostu tego nie zjem. Podobnie jest z ubraniem. Gdy coś mi nie leży, po prostu tego nie kupuję. Jesteśmy zawsze dziećmi bo lubimy marudzić, przebierać i wybierać coś, co nam się podoba. Z tą różnicą, że posiadamy o wiele dłuższe doświadczenie w życiu i wiemy jakimi prawami się ono rządzi. Dziecko jeszcze tego nie wie, więc problemy mojego dziecka są równie ważne co moje.
Dzieci mają z góry narzucone ubrania, zachowania, a czasem zabawki. Dlatego mają prawo się złościć
Im częściej myślę o swoich córkach, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to my jako rodzice narzucamy im wszystko z góry. Bo nie chodzi mi tylko o to, że mówimy im, jak mają się ubrać na każdą porę roku, ale też wybieramy im ubrania albo dostają je tak po prostu odgórnie od wszystkich z naszej rodziny. Zdarzało się, że starsza córka nie chciała czegoś założyć, bo po prostu jej się to nie spodobało. Wcześniej myślałem, że marudzi i kiedyś po prostu jej się odmieni, ale gdybym miał zawsze nosić to, co mi ktoś narzuca, pomyślałbym, że mnie ogranicza. Dzieci myślą podobnie. I mają rację. Ich życie jest ograniczone i układane przez nas. Robimy to z troski, ale o ile łatwiej mi na przykład z rana ubrać się i zjeść nawet kanapkę, gdy moje córki wiedzą, że mogą sobie wybrać same majtki czy rajstopy, bo o nie zwykle chodzi, i założyć takie, które akurat trafią w ich gust danego dnia.
Tak samo jest z jedzeniem. Pytamy z żoną dzieciaki, co chcą zjeść na kolację, bo akurat tutaj mają wybór. Na śniadanie w weekend również mogą wybrać. Oczywiście w tygodniu, jeśli jest czas, zrobimy im coś na drogę, zanim dotrą do żłobka i przedszkola, ale w weekend zazwyczaj możemy pozwolić sobie na więcej luzu. Co prawda moja żona z chęcią wstałaby najpóźniej o 8 rano, bo warto jechać na jakąś wycieczkę, gdy jest ciepło, więc śniadanie również chciałaby ogarnąć dość wcześnie, ale nie budzimy dzieci. Zwykle wstają w okolicach 8 rano, więc nie ma większego problemu. Czasami o 6:30 w poszukiwaniu mamy, ale tragedii nie ma. Wycieczki też udaje nam się oczywiście ogarniać. Siedzenie w domu jest miłe i można z dziećmi spędzić czas na zabawie, ale gdy jest ciepło, bardzo dobrze jest zabrać dzieci w plener. To dla nich bardzo dobry odpoczynek na świeżym powietrzu.
Dlaczego więc warto jest słuchać zawsze swoich dzieci i traktować ich problemy poważnie? Ponieważ dzieci traktują je poważnie. To z naszej strony bardzo niestaranne zachowanie, bo noworodka staramy się wychowywać w atmosferze zrozumienia i zgadywania co mu się aktualnie dzieje, a dzieci im starsze, tym bardziej uważamy, że są samodzielne i nie potrzebują tyle obsługi. Potrzebują, ale głównie naszej obecności i zabaw, które sprawią, że dowolnie spędzona z naszymi dziećmi chwila, stanie się bezcenna. Potrzebują dużo zrozumienia i wyrozumiałości. Poznają świat i jeszcze do końca nie wiedzą, w jaki sposób powinny się zachowywać oraz jak trzymać emocje na wodzy. Niestety to trudne, bo widzę, jakby moje córki mogłyby się z chęcią zacząć drzeć wniebogłosy pokazując swoje racje, które oczywiście stają się najważniejsze.
W pełni je rozumiem bo tak naprawdę sami oczekujemy często, że nasze dzieci będą nas słuchały i wykonywały nasze polecenia. Oczywiście jako rodzice nie rozkazujemy naszym dzieciom pod groźbą lania czy jakiejś wymyślnej tortury, ale zwykle chcielibyśmy, skoro jesteśmy na ich zawołanie, aby nas słuchały i gdy je o coś prosimy lub wołamy, to po prostu nie będą traktować nas, jak powietrza albo najgorszego zła, które psuje im zabawę. Dzieci mają prawo nas nie słuchać. Mają prawo powiedzieć, że czegoś nie zrobią lub po prostu nie będą chciały wykonać jakiegoś polecenia. Przecież my również nie zawsze mamy ochotę coś robić, prawda? Z dziećmi jest jednak inaczej bo nikt im nie płaci za to, że będą nas słuchały lub wykonywały nasze polecenia. Nam płaci pracodawca, więc traktujemy to jako obowiązek, ale dzieci mają to w nosie bo póki nie zobaczą korzyści płynącej z wykonania jakiegoś polecenia, nie będą miały ochotę go wykonać. W końcu my dorośli również nie pracujemy harytatywnie 😉
To wyłącznie namiastka tego, co chciałem powiedzieć!
Tak naprawdę mógłbym mówić o swoich obserwacjach na temat dzieci chyba jeszcze długo. Z pewnością powstanie jeszcze nie jeden post bo ostatnio bardzo dużo rozmyślam o dzieciach w kontekście ich życia i codzienności, a także o mojej roli ojca w ich codziennym życiu. Doszedłem do wielu ciekawych dla mnie wniosków. Mam nadzieję, że Wam się spodobają i będziecie z nami przez cały czas. Dowiecie się dlaczego uwielbiam mamy, a w szczególności moją żonę. Napiszę jeszcze na temat tego jacy jesteśmy my – faceci i dlaczego powinniśmy słuchać swoich żon. Napiszę również o tym, dlaczego facet z dzieckiem to najlepsi kompani do zabawy, ale również o tym co przechodzi z tatą, a czego nie mówi się mamie, gdy tata zostaje z dzieckiem sam w domu 🙂 To już wkrótce, więc dajcie mi chwilę i zaczekajcie..