Czasem boimy się spojrzeć okiem naszego dziecka. Mówimy o poświęceniu, obowiązkach i wychowaniu. Czy zabawa nie jest również naszym obowiązkiem?
Staram się bardzo zapewnić dziecku beztroskie dzieciństwo. Naprawdę chciałbym, żeby Aleksandra bawiła się tak długo, jak to tylko możliwe. Pragnę pomóc jej czerpać całymi garściami z radości i beztroski. Wkurza mnie jednak, kiedy łapię się na tym, że chciałbym coś kontrolować, narzucić jakieś działania albo myśleć co inni powiedzą, gdy bawię się z moją córką, robię głupie miny albo zakładam na siebie coś niekoniecznie pasującego.
Denerwuje mnie to, że jestem czasami zamknięty w sobie. Ułożony i wyrobiony. Toczę się po ustalonym z góry torze i przeważnie wykolejenie się z obranej już dawno ścieżki, wiąże się z pewnym dyskomfortem. Myślę, że ma tak wielu z nas, a czasami zdarza mi się widzieć rodziców, którzy wręcz wstydzą się za zachowania swoich dzieci. Nie mówię o czymś złym, gdy nasza pociecha rzeczywiście potrafi być do granic wytrzymałości niegrzeczna. Chociaż nawet wtedy nie czuję, że jest mi wstyd. Chyba nigdy tego nie powiem i nie przyznam. Na tym również polega dzieciństwo i beztroska dzieci. Chcą robić to co im przyjdzie akurat do głowy, iść tam gdzie rodzice nie pozwalają i ogólnie bawić się wszystkim co niebezpieczne i nie jest kolorową zabawką.
Do tego dochodzą wariactwa na placu zabaw polegające na wchodzeniu gdzie popadnie, byle było wysoko albo skoki i bieganie w domu, które kończą się zwykle upadkami lub kontaktem z futryną, jakby była niewystarczająco szeroka dla małego dziecka. No cóż życie. Jako rodzic oczywiście muszę swoim dzieciom na każdym kroku mówić co jest dobre, a co może zaszkodzić, ale nigdy nie będę się wstydził za ich zachowanie.
Zabawa to dziecka rzeczywistość, bez ukształtowanych zasad i ram wiekowych. Nie bądźmy więc grzybami
Tata grzyb i mama grzyb to rodzice, którym za wszelką cenę zależy na tym, aby cały świat dookoła uważał ich wspólnotę, jako nieskazitelnie czysty, niesplamiony głupotą i mało zabawny twór, który dumnie nazywają rodziną. Grzyby zazwyczaj szczycą się tym, że ich dziecko choć ma dwa latka, jest już takie dorosłe jak na swój wiek i zapewne w wieku 5 lat zacznie studia medyczne. Bo czemu nie. Wszystko takie sterylne i poukładane politycznie.
Wiadomo. Życie to nie jest bajka i najlepiej od razu uświadomić naszego malucha, że Święty Mikołaj nie istnieje, a wszystkie prezenty i niespodzianki tata kupuje w markecie płacąc za wszystko kartą Master. Praktycznie i czysto. Bez zbędnego brudzenia sobie rączek jakimiś tam bajkami. Bo kto by chciał dziecku opowiadać bajki i mówić, że świat jest dobry i kolorowy? A co z nami? Co z rodzicami, którzy jednak wierzą, że ich dzieci potrzebują więcej czasu na zabawę i beztroskę? Ano musimy sobie jakoś radzić.
Nie twierdzę, że nie zostawiam czasami swojego malucha na pastwę samego sobie. Każde dziecko musi mieć również czas na zabawę bez ojca i mamy. Poza tym z tatą jest jeszcze inaczej, bo mama chce się dzieckiem zajmować cały czas. Wypełniać każdą minutę swoją obecnością. My ojcowie mamy trochę inaczej. Czasami jest tak, że razem z Aleksi po prostu nie wchodzimy sobie w drogę. Każde pójdzie do swojego boksu w ringu i zwyczajnie robimy swoje.
Nie zostawiajmy dzieci zupełnie bez opieki. Oczy rodzica muszą widzieć wszystko
Często widziałem dzień po dniu tych samych rodziców, którzy jakby bali się wejść za dzieckiem do piaskownicy albo po prostu trochę się pobawić, bo ubrania warte sporo kasy trzeba trzymać z daleka od zarazków albo po prostu buty, które kosztują więcej niż moje całe ubranie, przypadkiem się zakurzą. No i te smartfony. Nie twierdze, że nie używam podczas spaceru. Oczywiście, że używam. Byłbym hipokrytą, gdybym uważał inaczej. Czasami trzeba strzelić fotkę na bloga albo wrzucić szybki wpis abo po prostu ładnie obrobić zdjęcie.
Jest jeszcze ta druga strona medalu, gdy trzeba oddzwonić zawodowo albo odpisać na maila. Widząc jednak razem z żoną mamy lub ojców zgarbionych przed ekranem swojego smartfona, czytającego najnowsze wieści z Facebooka, nie patrzących w ogóle na dzieci, jest mi po prostu smutno. Mama czy ojciec siedzą na ławce, wpatrują się w swój telefon, a dziecko biega po całym placu zabaw. Wcześniej pisałem o beztrosce? W porządku, ale oczy rodzica muszą widzieć co dziecko robi, jeżeli nie chcemy szybko wylądować na izbie przyjęć.
Dlaczego o tym piszę? Byłem świadkiem pewnego zdarzenia. W zasadzie kilku, ale to jedno mi zapadło w pamięci najbardziej, gdy młody ojciec, który siedząc na ławce swoim smarftonem nie zauważył jak jego dziecko wchodzi na zjeżdżalnię i chce zjechać. Prawdę powiedziawszy trwało to dość krótko, ale ten obraz przewinął mi się przed oczami. Dziecko zjeżdżając, zmieniło pozycję i uderzyło się twarzą w bok metalowej zjeżdżalni i tak zjechało. To było dość przerażające. Dziecko podniosło alarm, a tatuś? Zaaferowany smartfonem był tak bardzo, że dopiero po kilkunastu sekundach zajarzył, że to chodzi o jego dziecko. Szybko schował telefon i poleciał do swojej pociechy, do której już zdążyły podbiec dwie obce mamy, będące w pobliżu. To przykre i wtedy dopiero wstydliwe dla rodzica, że pozwolił na taką akcję.
Nie jestem idealny, ale się staram
Nie jestem rodzicem idealnym i nigdy nim nie będę. Nawet chyba nie chcę być. Mam świadomość popełnianych błędów, podobnie jak z perspektywy czasu mógłbym powiedzieć, że moi rodzice czasami zrobili to czy tamto tak, a nie inaczej. To normalne i nie dajmy sobie wmówić, że musimy być obsrani po brzegi idealnymi zachowaniami i książkowym podejściem psychologicznym i pedagogicznym. Nie musimy, a nawet nie możemy, bo nasze dziecko pomyśli, że jesteśmy stuknięci. Naprawdę. Dlatego czasami ubieram majtki żony na głowę albo po prostu udaję, że jestem dżdżownicą. Ciężko tak chodzić nie używając rąk ani nóg, ale jakoś daję radę.
Jeżeli moje dziecko chodzi uśmiechnięte i cieszy się z tego co robię, to dla mnie jest najlepszym wykładnikiem tego czy jestem dobry czy zły.
Nie pragnę starać się z całych sił, żeby mówiono o mnie: „ojciec roku”. Prawdę powiedziawszy mam to w dupie. Dla mnie liczy się wyłącznie to, co powiedzą o mnie córki, gdy będą już dorosłe. Zbiorę plony swoich decyzji, postanowień i czasu spędzonego na zabawie z każdą z nich.