Po pierwsze zarobki, duży dom i spore oszczędności
Wielu z nas wierzy, a jeszcze więcej osób jest przekonanych, że aby posiadać dziecko lub dwójkę, potrzebne jest najpierw jakieś grube zabezpieczenie w postaci zarobków, dużego domu i sporych oszczędności. Bo czym można dziecku zapewnić świetlaną przyszłość, jeżeli nie materialnymi dobrami? Często słyszę od różnych par, że nie mogą sobie pozwolić na dziecko, bo nie mają mieszkania, a ich sytuacja nie jest najlepsza. Do tego jeszcze dochodzi oczywiście chęć zrobienia kariery, bo przecież dziecko nie może mieć biednych rodziców.
Ok, ja nie jestem ziomkiem, który wychowywał się w atmosferze przepychu i świadomości, że czegokolwiek zapragnę, dostanę na pstryknięcie palcami. Moi rodzice nie mieli wielkich zarobków i karier, które dałyby nam wielki dom i ładny samochód. Któregoś dnia wyprowadziliśmy się z kamienicy od dziadka do ładnego mieszkania w bloku, w którym nie było jeszcze za bardzo mebli, a telewizor stał na podłodze bo tato musiał wystać swoje przed sklepem, żeby jakieś meble były w domu.
Nasze pierwsze i w zasadzie ostatnie mieszkanie mieści się w bloku. Odkąd pamiętam, moi rodzice w nim mieszkają. Pamiętam gdy na samym początku telewizor stał na podłodze. Nie było za bardzo gdzie go postawić, bo tato musiał wystać w kolejce nasze meble. Wiadomo, trzeba było czekać na swoją kolej. Wszystko było na karteczki. Nie pamiętam dokładnie tych czasów i w zasadzie cieszę się z tego, bo zanim rodzice dostali mieszkanie dzięki pracy w kombinacie budowlanym, tato wyjeżdżał daleko. Jeździł za granicę, żebyśmy mieli pieniądze, słodycze, fajne zabawki. Czasami długo na niego czekaliśmy, ale jak już przyjeżdżał, to było święto i niemiecka czekolada Ritter Sport i te pełne orzechy laskowe w niemieckich czekoladach mlecznych. No i zabawki inne, niż te wszystkie, które pamiętamy z czasów PRL-u.
Pamiętam również jak kwitnął handel. Tato sprzedawał zabawki. Pamiętam gumowe dinozaury w domu, kupowane właśnie na handel. Mieliśmy tego troszkę u siebie. Tato pracował też na budowie, w kombinacie. Pamiętam te menażki obiadowe, które z mamą przynosiliśmy mu do pracy. Byłem wtedy gówniarzem, ale pamiętam rzeczy, które były dla mnie bardzo emocjonalne. Nie wspominam niczego, co miało związek z pieniędzmi. To były problemy moich rodziców, z którymi radzili sobie jak mogli. Nigdy nie miałem za złe, że mieliśmy tak, a nie inaczej. Nie mam żalu, że nie posiadaliśmy domu z ogródkiem, samochodu rodzinnego i zagranicznych wakacji. Tak naprawdę nie potrzebowaliśmy tego. Mieliśmy siebie.
Byłem jednak najszczęśliwszym dzieciakiem pod słońcem. Otrzymywałem miłość, zrozumienie, dużo ciepła i ochrony, ale przede wszystkim tych, na których najbardziej mi zależało. Miałem przede wszystkim ojca, matkę i brata. Dostałem wszystko to, czego nie da się wypełnić materialnymi dobrami. I jakoś gdy przychodziły święta, gdy nadchodził dzień moich urodzin, a czasami bez okazji, moi rodzice potrafili zrobić tak, żebym czuł się wyjątkowo, a zabawki, które dostawałem, sprawiały mi radość.
Miałem też podwórko i swoich kumpli. Chociaż początki znajomości bywały trudne. Byliśmy sobie obcy. Czasami zanim się skumplowaliśmy, zaczęliśmy się kłócić lub pobić. Ostatecznie okazało się, że w bloku miałem pełno kumpli, z którymi codziennie graliśmy w piłkę. Miałem swoją dzielnicę, szkołę, podwórko i boiska no nogi. Z czasem rodzice zadbali o meble, nasze pokoje i wszystko ułożyło się, a dzisiaj wracając do tego mieszkania, czuję się jak u siebie w domu. Jakbym nadal tam mieszkał, bo moi rodzice są nadal tymi samymi ludźmi. Życie jest łatwiejsze bo lepsze zarobki, praca, dostępna cała masa produktów. Tanie, używane samochody, na które każdy dzisiaj potrafi sobie zarobić.
Później do czegoś doszliśmy, a tata zrobił prawo jazdy i kupił malucha. To był najlepszy maluch ever. Miał przyciemniane szyby i był bardzo pomarańczowy. Taka nasza mandarynka na kółkach, która rok po roku wiozła nas nad morze. Sypaliśmy 90Km/h, a jedyną awarią była pompa paliwowa, którą można było wymienić oglądając McGyvera. Ten maluch, to była strzała. Jeździliśmy nim na wakacje. W zasadzie najlepsze wakacje, jakie miałem w dzieciństwie. Jeździliśmy nim nad morze. Czasami z przygodami. Nie było fotelików i wytycznych dotyczących wożenia dzieci, a my zawsze z bratem czuliśmy się bezpiecznie, bo mama siedziała z tyłu razem z nami. Tato był zawsze skupiony i pełen obaw. Prowadził bezpiecznie, z przeczuciem, że wiezie najcenniejszy ładunek swojego życia.
Teraz rodzice posiadają dwa samochody, mogą wyjechać na zagraniczną wycieczkę. Mają o wiele lżej, ale fakt, że nie byłem w dzieciństwie na żadnych wakacjach zagranicznych wcale mnie nie przeraża. Miałem kumpli, którzy jeździli za granicę, ale jako dzieciaki nie wspominali pięknych plaż, wspaniałych widoków, tylko fajne żarcie, super pogodę i możliwość kąpania się codziennie w morzu i jedzenia lodów. Ja miałem swoją historię. Swoją rzeczywistość. Nigdy nie powiem jednak, że miałem źle. Nigdy nie wspomnę również, że czegoś mi brakowało. Nie potrzebowałem bogatych rodziców, żeby mieć szczęśliwe dzieciństwo bo tak naprawdę co to znaczy?
Dziecku potrzebne są proste sprawy i miłość
Dziecko nie patrzy na to, czy za naszymi plecami stoją potężne oszczędności i wielkie bogactwa. Nie myśli o sprawach materialnych. Nie potrzebuje zmieniać świata, który się dzieje wokoło niego. Ono go akceptuje. Dla dziecka wszystko jest nowe, a każda nawet najmniejsza rzecz znaleziona w domu przyciąga uwagę. Nie ważne czy to będzie zabawka za 200 złotych, czy breloczek. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ mam dwójkę wspaniałych córek i prawdę powiedziawszy cieszą się z różnych rzeczy. Wcale nie muszą być to drogie zabawki. Alicja skończyła już 2,5 roku i w zasadzie interesuje ją wszystko, co napotyka na swojej drodze. Aleksandra ma już 4,5 roku, więc jest świadoma tego, co dana zabawka oznacza, ale czy będzie dla niej robiło różnicę czy dostanie ode mnie samochodzik za 100 zł czy za 20 zł? Nie! Dla niej to po prostu samochodzik.
Kiedyś umiłowała sobie klocki domino, które kupiłem w jednym z marketów. Pomyślałem sobie, że nauczę starszą córkę układać domino. Zamiast tego budowaliśmy z nią garaże dla resoraków. Bardzo jej się spodobały. Do dzisiaj trzyma gdzieś dwa ulubione. A na samym początku sypiała z tymi klockami i zabierała przynajmniej jeden z nich ulubiony do żłobka. Kosztowały mnie ze 20 zeta, a radość była niesamowita. Czy teraz już wiesz dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo tak jak ja, moje dziecko nie będzie pamiętało z dzieciństwa tego, ile wydałem na zabawkę, ale to ile zabawka dla niego znaczyła i czy tato pobawił się razem z dzieckiem tą zabawką. Nic więcej nie będzie miało znaczenia.
Ze swojego życia pamiętam różne zabawki. Jedne zapewne były droższe, a inne zupełnie tanie, ale czy ja się pytałem kiedykolwiek rodziców ile za nie płacili? Nie! Gdy wiedziałem co oznaczają to mi zwyczajnie wystarczyło do pełni szczęścia. Konik to konik, a samochodzik to samochodzik. Były również figurki smerfów, które każdy z bliskich kupował mi na potęgę. Miałem całą kolekcję smerfów. Twoje dziecko również nie będzie Cię pytało o kwoty, jakie musiałeś wydać na zabawki. Będzie się nimi po prostu bawiło. Nie pamiętam cen zabawek i gier. Nie mogę sobie nawet przypomnieć ile kosztowały te, na które odkładałem sobie pieniądze otrzymane na urodziny albo bez okazji od dziadków. Składałem w jednym miejscu, by później iść i kupić sobie coś upragnionego. I wiecie dlaczego to było takie zajebiste uczucie? Bo była to rzecz wyczekana, uzbierana, a nie po prostu podarowana razem z kilkunastoma innymi zabawkami, między którymi po prostu sobie utonęła. Twoje dziecko przede wszystkim potrzebuje miłości, czasu spędzonego z nim i zabawek, które nie spowodują, że będziesz zaglądał do portfela z niedowierzaniem. Tak naprawdę dziecko ma w dupie ile masz pieniędzy i jakie są ceny zabawek. Dziecko po prostu chce jakąś zabawkę i tyle. Od Ciebie zależy ile na nią wydasz.
Dzisiaj dzieciaki mają o wiele lepiej. Posiadają tysiące różnych możliwości. Nie trzeba chodzić do Pewexu, żeby kupić jakąś fajną zabawkę za dolary. Wszystkiego jest w opór i czasami zastanawiam się czy moje dzieci w ogóle będą wiedziały co to znaczy mieć swoją ulubioną zabawkę. Mimo wszystko posiadamy ich mnóstwo. Bez względu na to czy chcemy, czy nie dziewczynki zawsze dostaną zabawki na różne okazje. Cieszę się, że lubią bawić się różnymi rzeczami, ale martwi mnie fakt, że cały kufer zabawek leży w korytarzu i się kurzy. Wiem, że nie da się bawić wszystkim na raz, ale czasami myślę czy po prostu ich nie wydać albo zwyczajnie oddać do domu dziecka. Może byłby z nich lepszy pożytek.
Zabawki są dziecku potrzebne, ale ważny jest zdrowy rozsądek
To fakt, że gdy myśli się o dziecku każdy tworzy nieskończone scenariusze na temat finansów i ich kondycji. Kobieta pójdzie na urlop macierzyński i wtedy dopiero jest wyzwanie. Musisz zarobić nie tylko na siebie, ale również dziecko i żonę. Musisz też zarobić na życie. To prawda, że istnieją różne drogi, którymi będziesz szedł czasami przez mękę, ale czy nie chodzi o to, żeby Twoje dziecko miało zdrowe dzieciństwo, a nie przepełnione pieniędzmi? Tak naprawdę pieniądze są dla Ciebie, a nie dla dziecka. Ono nie skorzysta z milionów, które posiadałbyś na koncie. Ono nie będzie wydawać tych pieniędzy.
Najważniejsze, abyś był pewny tego, w jaki sposób chcesz zapewnić swojemu dziecku wspaniałe dzieciństwo. Chciałbyś mu dać wszystko co najlepsze, a najlepiej to, czego pragnie. Nigdy tak się nie stanie bo zdrowy rozsądek zawsze weźmie górę nad Twoimi wyobrażeniami, bo gdy kolejny raz usłyszysz, że dziecko chce to czy tamto będziesz wiedział, że tak naprawdę samo nie wie często czego chce i najlepiej jakbyś pokazał mu dokładnie o co mu chodzi. Niektóre dzieci po prostu chcą wszystko co zobaczą na wystawie sklepowej.
Wielokrotnie przerabiałem to w sklepach. Słyszę zwykle od Aleksandry słowa: „chcę coś takiego”. Zastanawiam się o co jej chodzi, ale gdy zapytam czego chce, to nie jest w stanie mi powiedzieć dopóki jej sam nie pokażę. Wtedy wybieram jakieś zabawki i pytam: „to może kupimy to albo to?”. Zwykle w odpowiedzi słyszę: „tak! to chcę. Kup mi to”. Wiadomo, że starsze dzieciaki mają większą świadomość oraz ulubionych bohaterów kreskówek oraz filmów animowanych. Póki jednak Aleksandra, a w szczególności Alicja, nie są na tym etapie, tak naprawdę cieszą się z każdej zabawki niespodzianki.
Decyzja o dziecku, to wyrzeczenie się konsumpcjonizmu
Jeżeli wierzycie, że potrzebujecie wielkiego mieszkania lub domu i oszczędności, żeby zdecydować się na dzieci to również macie rację. Zastanówcie się jednak czy chcecie być myleni z dziadkami? Widziałem takich rodziców nie raz. I naprawdę dziwnie czułbym się gdyby ktokolwiek powiedział w mojej obecności do córki: „o dzisiaj dziadzia po Ciebie przyszedł”. Wiem, że świat jest taki, a nie inny, ale wpadanie w paranoję nie jest dobre. To dzisiejszy świat potrzebuje Ciebie, a nie Ty jego. To on narzuca dziwne zachowanie. Wszyscy pędzą, chcą zarabiać jak najwięcej.
O pracę nie jest lekko bo konkurencja nie śpi, a kandydatów na jedno stanowisko pracy jest naprawdę sporo. Więc gdy trzymamy naprawdę świetną posadę w jakiejś firmie, ciężko powiedzieć sobie, że czas w końcu na dziecko. Szczególnie trudna jest to decyzja dla kobiety bo to ona w pewnym momencie musi zrezygnować z obowiązków i kariery. Dlatego często zastanawiają się czy można już iść na macierzyński, czy pracodawca nie rozwiąże umowy lub czy nie będzie patrzył krzywym okiem. Różne historie się słyszy. Ja to rozumiem. Naprawdę. Tylko jeżeli dalibyśmy się zwariować to dzieci nie rodziłyby się w ogóle.
Niestety dzięki takiemu myśleniu właśnie to oni wygrywają. Wszyscy Ci, którzy sami dzieci nie mają, a nawet mieć nie chcą. Najgorsi jednak są Ci, którzy posiadają dzieci i w dupie mają fakt, że ich pracownicy również mogą chcieć je mieć. Właśnie głównie dlatego zdecydowałem się mieć dzieci. Pomyślałem, że jakoś to będzie. Nie mogłem sobie pozwolić na wiele. Nie mogłem powiedzieć, że zarabiam krocie, ale dlaczego miałbym czekać na bogactwa, które mogą nigdy nie nadejść. Czy ktokolwiek powinien?
Pewnego dnia żona po prostu zakomunikowała, że jest w ciąży i tyle. Nie było w tym nic przerażającego. Wiedziałem, że chcę mieć z nią dzieci, a jakiekolwiek zastanawianie się czy akurat teraz i czy powinniśmy w ogóle, dla mnie nie istniały. Uważałem to wyłącznie za bezsensowne tłumaczenie i wymówkę ludzi, którzy są egoistami albo nie są pewni czy chcą mieć ze sobą dziecko. Niestety to prawda. Więc warto się nad tym zastanowić i zajrzeć wgłąb siebie.
Niewątpliwie urodzenie dziecka niesie ze sobą wydatki. To normalne. Wszystko dzisiaj wymaga ponoszenia wydatków. Mieszkanie, samochód, rzeczy codziennego użytku czy elektronika. Wszystko się zużywa, psuje i wymaga czasami naprawy. Na dziecko potrzebne są pieniądze by je wychować. Więc zamiast kupować to czy tamto, jeździć do galerii po kolejne ciuchy czy kupować nowy telefon, przeznaczasz pieniądze na dziecko. Jeżeli nie mamy pieniędzy na dziecko, to nie powinno nas być stać na zaspokojenie zachcianek i kolejnych, wyimaginowanych potrzeb, którymi kierujemy się na co dzień aby zaspokoić falę narastającego konsumpcjonizmu.
Dziecko wypełni dom radością
Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, dom bez dzieci to tylko dom. Mieszkanie to tylko mieszkanie. Pusta przestrzeń, w której panuje cisza, ład i porządek. Twoje życie wygląda wspaniale. Wstajesz do pracy, później z niej wracasz, delektujesz się ciszą i spokojem. Możesz wyjść gdziekolwiek chcesz. W każdej chwili. Nie musisz umawiać się z nikim i pytać o pozwolenie. Nie zastanawiasz się czy jesteś w stanie wyrobić się na spotkanie. Nie musisz przejmować się, że Twoja żona zostaje z dzieckiem lub dwójką gdy Ty idziesz na piwo z kolegą.
Z dzieciakami jest zupełnie inaczej. To jak wejście z deszczu pod wodospad. Nie da się tak naprawdę tego opisać prościej. Dzieci tworzą alternatywną rzeczywistość, w której obserwujesz szczęśliwych ludzi, wolnych i zupełnie beztroskich. Nie posiadają dzieci i robią co im się podoba. Ty też jeszcze niedawno mogłeś w ten sposób żyć. To prawda. Posiadanie dzieci jest pasmem wyrzeczeń. Nie jesteś w stanie wyliczyć wszystkiego co dzieci Ci odbierają. Podobnie nie jesteś w stanie policzyć wszystkiego co otrzymasz od dzieci, gdy tylko spojrzysz pierwszy raz w oczy nowo narodzonego dziecka i będziesz wiedział, że wszystko inne nie istnieje…
Oczywiście w pewnym momencie zatęsknisz za wszystkim. Będziesz chciał wyjść na piwo, pograć z kolegami z piłkę na boisku albo po prostu iść na imprezę. To oczywiste. Będziesz też wielokrotnie zastanawiał się po co Ci to wszystko było. Pomyślisz, że żona już mniej się Tobą interesuje bo cały czas jest przy dziecku. Karmi piersią. Jest niewyspana, a Ty kolejny raz wstając do płaczącego dziecka uznasz, że świat Cię nie kocha i los uwziął się na Ciebie. To prawda. Miałem powiedzieć, że dzieci to błogosławieństwo. Miałem przekonać rodziców, że to najlepsze co może nas spotkać.
Czy posiadanie dzieci jest dla nas dobre? I tak i nie. Będąc ojcem przekonałem się, że większość argumentów przemawia za TAK. Argumenty, które są na NIE to wyłącznie moje zachcianki, czyli wyjścia, spotkania, czy po prostu spędzanie czasu z żoną poza domem – pójście do kina, na kolację do restauracji czy na imprezę. Byłoby fajnie i z pewnością jeszcze się wybierzemy gdy dzieci podrosną, ale teraz to trudne i wymaga angażowania osób trzecich. Nie każdy ma możliwość zatrudnienia dziadków. Niestety my nie mamy tej możliwości.
Jak wygląda dzień według dziecka? To proste – na usługiwaniu mu przez rodziców…
Zaczynasz dzień wcześniej, niż zwykle. Dzieciaki bowiem lubią wstawać wcześnie. Małe dzieci uwielbiają płakać w nocy, budzić się na jedzenie i robić kupę wtedy, gdy Ty marzysz o słodkim śnie. Gdy tylko rozpocznie się sesja żłobkowa, musisz przed pójściem do pracy dziecko odwieźć. Po pracy odebrać, a przeważnie codziennie iść na plac zabaw, jeżeli jest ładna pogoda. Czasami nie zjesz obiadu. Zdarzy się, że wrócisz wieczorem z dzieckiem do domu i jedyną rzeczą, jaką musisz zrobić to dać marudzącemu dziecku kolację i wykąpać. Zdarza się, że Twoja wolność kończy się o 21 lub 22, gdy dziecko już smacznie śpi, a Ty musisz pomyśleć o tym, żeby coś zjeść i wykąpać się. Zwykle to ostatnie momenty Twojego dnia, podczas których można się poczuć naprawdę wolnym. Jeżeli jednak dziecko nie chce zasnąć możesz uznać, że tak naprawdę nie żyjesz dzisiaj, a Twoje ciało działa na jakiejś dziwnej rezerwie energetycznej kosmosu i gwiazd.
Gdy przychodzi weekend dzieciaki wstają zwykle z pierwszym pianiem koguta. Nie możesz powiedzieć, że chcesz się wyspać, bo dziecko nie będzie się nad tym zastanawiało. Ono już wstało, jest pełne energii, więc o co chodzi? No właśnie. Wiem co pomyślicie teraz. Dziecko to utrapienie i ciągłe zajmowaniem się nim. Jasne, że tak. Tego trzeba być świadomym. Dlaczego zdecydowałem się na swoje dzieci? Z miłości. Nie chciałem nigdy wcześniej mieć dzieci. Nie myślałem w ogóle o posiadaniu swoich nawet gdy stuknęła mi trzydziestka. Serio. Nie dlatego, że nie chciałem, ale wcześniejsze związki nie dały mi tego, co mam teraz. Po prostu wiarę, że to się uda. I udaje się mimo, że nie mamy już tyle czasu dla siebie z żoną, co wcześniej.
Oczywiście nie jest tak kolorowo, jak wtedy gdy się poznaliśmy kiedy nasza beztroska i pierwsze uderzenia serca mówiły nam co robić. To już co innego. Wszystko co dzieje się gdy posiadamy dzieci to pasmo dziwnych wydarzeń. Będziecie kłócić się z żoną częściej, niż wcześniej. Będziecie wystawieni na różne próby. Wasz związek może być zachwiany, a nawet zagrożony. Żona może czasami krzyczeć, że chce rozwodu albo powie, że ma dosyć dzieci i wszystkiego. Może tak być, ale nie musi. Wszystko zależy od tego w jaki sposób podejdziecie oboje do całej sytuacji.
Jeżeli Wasi rodzice mieszkają w tym samym mieście i są dostępni, korzystajcie z ich pomocy. My z żoną nie mamy tej możliwości, więc jakkolwiek dobrze byśmy sobie nie radzili zawsze pojawiają się jakieś myśli, że fajnie byłoby iść tu czy tam razem i bez dzieci. Fajnie byłoby zrobić coś na spokojnie nie słysząc wrzasku i ciągłego oglądania się gdzie nasze dzieci się znajdują. To naprawdę błogosławieństwo w związku, gdy można liczyć na rodziców i wiedzieć, że cokolwiek chcielibyśmy zrobić bez dzieci, oni przyjdą i się nimi zaopiekują.
Dzieciaki są wspaniałe, dlatego nie wyobrażam sobie życia bez nich. Swoim wrzaskiem i nieokiełznaną radością wypełniają cały dom. Bez ich pisku i krzyków trudno jest żyć. Gdy raz człowiek zdecyduje się mieć dzieci, nie będzie chciał wracać do przeszłości Dzieciaki zapewniają niespotykaną dawkę skrajnych emocji i zabawy. Z nimi człowiek nigdy się nie nudzi, bo zawsze przychodzi do głowy im jakiś szalony pomysł. Dzieci są naprawdę wspaniałe, ale do prawdziwej harmonii rodzice potrzebują zawsze uwolnić się od nich chociaż na chwilę. Choć na godzinę wyjść i nie przejmować się, że one są w domu i potrzebują czegoś, coś chcą lub trzeba im dać jedzenie albo cokolwiek innego.
Bez pewnej równowagi w postaci rodziców i osób, które mogą nam pomóc gdy chcemy gdzieś wyjść we dwoje tak naprawdę zawsze pojawią się jakieś konflikty albo wyjścia solo, które w zasadzie nie są niczym fajnym na dłuższą metę, bo jedno z rodziców musi zawsze zostać i zająć się dziećmi. To ważne, aby zachować równowagę. Bez niej nie jesteśmy w stanie osiągnąć spokoju i dystansu do wielu spraw.
Czy warto zdecydować się na dzieci? Każdy musi ocenić to według siebie samego. Każdy z nas jest inny i różnie reagujemy na pewne sprawy. Zdecydować się na dziecko nie jest trudno. Najtrudniejsze jest to, co zrobimy gdy żona oznajmi, że jest w ciąży…